ELA
Komentarze: 0
To było dawno, jakieś 30 lat temu, tak około., Uciekałem wtedy przed różnymi oszołomami . Najbezpieczniej czułem się na rybach. Rano wyjeżdżałem , to nikogo nie spotykałem, tylko wracając mogłem spotkać jakiegoś koleżkę i usłyszeć - heheh, chudy znowu na rybach byłeś, złapałeś coś heheheh, pokaż tą wędkę hehehe. Wyglądałem zawsze trochę inaczej niż wszyscy, włosy miałem jakieś inne, długie z reguły, bo jak pszedłem do fryzjera to slyszałem- heheheh ,ale masz uszy odstające, ubiór też odbiegał od takiej ogólnie przyjętej normy, bo podobo nic na mnie nie pasowało. Chudzielec to byłem zawsze. Na rybach miałem taki swój azyl. Czasami jechali ze mną jacyś kumple,ale aż tak bardzo mi nie zależało na tym. Jeździłem sobie w takie fajne miejsce, były trzy stawy, blisko od stacji kolejowej , pociągiem ze 20 minut, później z buta 15 i juz mogłem sobie łowić. W wakacje byłem tam czasami codziennie, w najgorszym wypadku co drugi dzień. Nad stawem była zawsze ta sama ekipa. Wszyscy się znali z widzenia, rybki trochę brały i było naprawde przyjemnie tam być. Cisza, spokój. Takie nietypowe były te stawy, trochę jak takie małe jeziora. Każdy brzeg był inny, z jednej strony było głęboko, z drugiej bardzo głęboko, trzeci brzeg to taka średnia głębokość i na brzegu powycinane drzewa, tzn same pnie po drzewach. Miejsce nazywane pieńki. Na pieńkach brały karasie, płotki wszędzie, leszcze na głębokiej wodzie, ale na płytkiej też czasami, co trochę mnie dziwiło, bo naprawdę tam mała głębokość była. Siedziałem sobie zawsze z wędką i nic tak w sumie mnie nie interesowało poza tym. Pliłem już wtedy czasami papierosy, ale tak okazjonalnie raczej, jakiś nałóg to to nie był jeszcze. Jakiś gość powiedział mi ,że zapach papierosowy może ryby odstraszać i pokazał mi sposób jak temu zaradzić. Trzymał fajke w spinaczu takim do prania. Pomysłowy Dobromir, ale ja też tego sposobu zacząłem używać. Któregoś dnia pojawiły się jakieś dziewczyny nad stawem. Przyszły sobie popływać. Ja to nawet w krótkich spodenkach nie chodziłem, żeby nie wysłuchiwać uwag,że nogi mam chude. Pływać też nie umiałem, tak sobie siedziałem zawsze, z wędką, czasami koszulkę sobie zdjąłem ,ale też jak nikt nie widział. Pierwszy raz były dziewczyny, jak byłem sam, pływały sobie, jedna nawet taka całkiem ładna. Następny wyjazd był z koleżkami. Grali w karty na brzegu, a ja sobiue jak zwyklle łowiłem. Dziewczyny znowu przyszły, no i tak coraz bliżej na zaczęły pływać , ąż w końcu coś tam do nich jeden kolo zaczął zagadywać. No i już później dowiedzieliśmy się,że jedna z dziewczyn to Ela. Ela mieszkała niedaleko tych stawów, miała jeszcze siostrę. Nie pamiętam w sumie jak miała na imię, ale była nazywana przez nas Szklista, bo miała jedno oko sztuczne. Nie pamiętam już kto tą ksywę wymyślił. Ksywa była trochę nie na miejscu hahah. Ale Szklista nie wiedziałea ,że tak ją nazywamy. Poźniej już codziennie buyły nad stawem , ja też i zawsze ktoś z koleżków. Skład się zmieniał. Ja niezmiennie byłem wpatrzony w spławik, no w te dziewczyny też, ale tak żeby coś tam powiedzieć to nie było takiej opcjii. Zresztą one i tanie byłyby zainteresowane co miałbym do powiedzenia, byłyu wpatrzone w tych moich koleżków. Później jeszcze jedna ich koleżanka dołączyła do grupy. Też nie pamiętam imienia, ksywa-jajecznica hahha. Też nie pamiętam , kto ją tak ochrzcił, ani z jakiego powodu. Ela była zdecydowanie najbardziej interesująca, coś takiego miała w sobie. Mógłbym się cały dzień w nią wpatrywać wtedy. Zawsze była w takich krótkich spodenkach. Szklista też spoko, taka blondyna. No ale tylko z moimi koleżkami bajerowały, ja zawsze łowiłem ryby. Raz sobie poszliśmy na pieszo na następną stację, a dziewczyny z nami. Ja szedłem z Jajecznicą, niepamiętam o czym z nią rozmawiałem, w ciężkim szoku byłem. Prawie randka hahahha. Ze dwa kilometry tak szliśmy. Zachód słońca, później już całkowite ciemności. Dziewczyny pokazały nam gdzie mieszkają, ale wakacje już się kończyły niestety. Później nas odwiedziły na osiedlu. Zawsze siedzieliśmy na jakiejś ławce. Ztymi ławkami to był niezłe chece. Ludzie nas przeganiali. Siedzieliśmy sobie, w sumie to nic złego nie robiliśmy, poza paleniem fajek, jako nieletni, a zawsze się jakiś typ znalazł któremu przeszkadzało. A to że za głośno, jeden nam zarzucał ,że mu listy ze skrzynki kradniemy. Ludzie mieli ciężkie jazdy, ale takie czasy to chyba były stresujące. Mnie stresowała obecność dziewczyn w pobliżu. Naprawdę się bałem ich. Może nie tyle dziewczyn, co tego,że zaraz jakiś kolo coś tam mi wytknie, że włosy nie takie, albo tam coś innego i zaraz wszystkie te dziewczyny będą na mnie patrzeć. Hahahh takie miałem jazdy ciężkie. Jakaś fobia. Ciekawe czy jest jakieś fachowe określenie tamtego stanu. Ela była zainteresowana tylko moimi kumplami, ale nie dziwiło mnie to, byłem pogodzony ze swoim losem. Zresztą jak by tak było inaczej, to bym chyba ze strachu umarł hahah.
Dodaj komentarz