LĘKI
Komentarze: 0
Boję się różnych rzeczy, ale najbardziej boję się o swojego syna. Nie mieszkam z nim. Mieszka ze swoją matką i jej facetem. Nie dało sie inaczej. Inaczej było jeszcze gorzej chyba niż teraz. Teraz się martwię, chociaż już mniej, bo ma 10 lat telefon i w przypadku jakiegoś problemu zawsze może zadzwonić, ale i tak myślę co robi, z kim, gdzie. Nie mam za dużego wpływu na to jak wygląda jego życie kiedy mnie nie ma tam. U mnie jest w weekendy prawie wszystkie. Wtedy jestem spokojniejszy. Może jestem przewrażliwiony- tak twierdziła zawsze matka dziecka. Czasami miał 38 stopni gorączki, ja mówiłem że jadę z nim do lekarza i zaczynała się wojna w domu. Nic mu nie jest, to przejdzie do rana, a jak nie przejdzie to rano się pójdzie do lekarza. A tu wcale nie przechodzi, wymioty, biegunka jakaś czasami. Nic mu nie jest, co lekarze poradzą. Ogólnie to matka syna lekarzy określała różnymi pogardliwymi zwrotami typu- konował itp. W najlepszym wypadku- medyk , ale też z taką pogardą w głosie. Nie wiem dlaczego, ja generalnie wierze lekarzom. Jak ktoś skończył wyższe studia to ja nie będę kwestionował jego kwalifikacji. Niestety, jak już udało mi się z dzieckiem do tego lekarza w końcu dotrzeć, to po powrocie do domu zaczynała się kolejna awantura. Na recepcie antybiotyk- po co ten konował przepisał antybiotyk, niepotrzebnie. Tylko zaszkodzi. Wystarczy syrop z cebuli. Jak juz po ciężkich walkach antybiotyk był w domu, zaczynał się kolejny etap walki. Ile dni podawać to lekarstwo. Tyle ile wskazał lekarz- to było moje zdanie. Co tam może jakiś medyk wiedzieć. I tak powtarzała się sytuacja, praktycznie przy każdej chorobie dziecka, a był taki czas ,że co miesiąc . Zdarzało się ,że wychodząc z domu do lekarza z dzieckiem na ręku, musiałem jeszcze uniki robić , żeby nie dostać w szczękę. Dziecko też mogło przez przypadek zostac trafione. To mnie tez martwi. Agresja, taka nieuzasadniona moim zdaniem, chociaż zdaniem matki syna, to było spowodowane tym ,że ja tam byłem. Zniknij z mojego życia , zdechnij- takie były jej życzenia i to miało spowodować ustanie tego zachowania. W końcu się wyprowadziłem, ale nie jestem do końca przekonany czy teraz jest inaczej. Niedawno dziecko miało pdrapaną szyję, odciśnięte ślady paznokci. Zapytałem syna co się stało-mama mnie złapała za szyję , bo do sklepu nie chciałem pójść. Martwi mnie to, bo pierwsza większa awantura między mną i matką dziecka też skończyła się podrapaniem całej mojej twarzy. Nie zareagowałem w jakiś zdecydowany sposób i później było coraz gorzej. Skończyło się dopiero kiedy pozwoliłem się solidnie obić , zadzwoniłem po policję i zrobiłem obdukcję. Teraz zastanawiam się czy nie powinienem bardziej zdecydowanie, a w sumie to w ten sam sposób postąpić kiedy zobaczyłem tą szyję podrapaną. Skończyło się na rozmowie i zapewnieniu matki syna ,że sytuacja się nie powtórzy. Ale ja takie zapewnienia słyszałem wiele razy. Niektórzy ludzie uważają ,że nie ma nic złego w biciu dziecka. Ja myślę inaczej. I nie tylko ja. Nawet prawo tego zabrania, ale i tak często się słyszy- mnie bili i wyrosłem na porządnego człowieka. Ja nie jestem przewrażliwiony, ale jak słyszę od syna teksty typu- chcesz w łeb, bo jak ci zaraz przyłożę to włącza mi się alarm. Zaraz pytam - kto tak do ciebie mówi? Usłyszałem wiele gróźb od matki syna i na groźbach się nie kończyło. Teraz cały czas myślę , że może się to powtórzyć . Z jej facetem też miałem kiedyś rozmowę na takie tematy. Kilka lat temu zupełnie nagle syn zaczął mówić do mnie właśnie- chcesz w łeb? Nie chciał mi powiedzieć kto tak mówi do niego, skąd mu to do głowy przyszło, ale widziałem, że jakiś wystraszony jest, tak jak by się bał. Wtedy jeszcze bawił się klockami, Lego to był jego cały świat prawie, no to wykorzystałem to do wyciągnięcia informacji i dowiedziałem się że to facet matki tak do niego mówi. Też skończyło się na rozmowie i zapewnieniach , że sytuacja się nie powtórzy. I tez cały czas się zastanawiam czy dobrze zrobiłem. Wiem ,że dla wielu ludzi to się śmieszne może wydać. Jakiś gość robi aferę bo ktoś powiedział do dziecka -chcesz w łeb. No ale jak od słów przejdzie do czynów? Nie znam tego człowieka, znam matkę syna i wiem ,że w jej przypadku zaczęło się od słów , a później szybko przechodziła do czynów. Ja się mogłem obronić, ale nie robiłem tego, bo wtedy to już by dla dziecka było czymś normalnym ,że się rodzice biją. To że się pozwalałem obijać , może też nie było całkiem normalne, nawet mógłby mnie ktoś o jakieś odchylenia posądzić , ale nie dałem dziecku złego przykładu, a to jaki syn będzie kiedyś zależy właśnie od tego na co patrzy. Patrzył na mamę która okłada tatę pięściami z byle powodu. Praktycznie czasami bez powodu. Kiedyś leżała w szpitalu i zadzwoniła do mnie żebym przyjechał , bo musi mi przy.......ć. To nie jest normalne. Nie dało się nic z tym zrobić, musiałem się w końcu wyprowadzić i syn tam teraz jest sam. Dziecko teraz już nie zachowuje się agresywnie, ale jeszcze kilka lat temu był z tym problem. Kilka razy mi się oberwało od niego też, ale to nie jego wina. Ma już 10 lat i rozumie co robi. Najważniejsze ,że potrafi ocenić co jest dobre, a co złe. Myślę ,że gdybym poszedł na wymianę ciosów z jego mamą to było by inaczej. Też by taki był. Czasami siedzę sam w domu, no nie sam bo z psem , w drugim pokoju są rodzice i myślę sobie ,że gdybym mieszkał z dzieckiem to mógłbym patrzeć jak odrabia lekcje, mieć taki większy wpływ na niego, ale musiałem tak zrobić, właśnie dlatego, żeby nie oglądał takich zachowań jakie miały miejsce. Możliwe,że i tak za jakiś czas coś takiego zacznie się tam dziać, ale nie będę miał do siebie pretensji, że z moim udziałem. Tyle że jak coś się stanie to wtedy pewnie będę myślał inaczej. Tak to już jest, że nie zawsze wychdzi tak jak by się chciało. Ja bym tylko chciał ,żeby mój syn miał normalne życie, dom w którym nikt nikogo nie bije, ani nikt nikomu nie ubliża, bo od tego zależy jaki on później będzie. Kiedyś, przy okazji tej rozmowy o dawaniu w łeb, matka syna powiedziała do mnie ,żebym wszedł i zobaczył jej mieszkanie. Śmieszne mi się to wydało trochę, co miałem meble oglądać, telewizor? Jakie to ma znaczenie, może dla kogoś ma. Dla mnie nie. Tak sobie myślę ,że gdybym cały czas z nimi mieszkał to nie miało by dla mnie znaczenia czy słuchając tekstów typu zdechnij ty sku...... na ścianie wisiałby jakiś super telewizor czy nie. Wspomniałem wcześniej o klockach. Też była afera z tego powodu, bo bałagan, miejsca nie ma. W końcu wszystkie do mnie przywiozłem, na rower też miejsca nie ma, na hulajnogę. Od jakiegoś czasu syn uczy się grac na keyboardzie. Też były problemy, żeby ten instrument tam zawieźć, bo też miejsca brak. W końcu jakoś się udało. Miejsce tylko jest na komputer, konsolę. To wygodne jest, bo można sobie tak jakby wyłączyć dziecko. Jeszcze jak z nimi mieszkałem to mama włączała synowi kompa i mogła sobie z sąsiadką pogawędzić spokojnie, ale piłka, to już był przedmiot zakazany. Zabawki, takie muzyczne- perkusja taka zabawkowa, mały keyboard leżały schowane w łóżku. Żeby bałaganu nie było, bo miejsca nie ma. Ja mieszkam w takim pokoju 3 na 3,5 metra i się to wszystko tu mieści. Może bałagan trochę jest, ale co tam. No fakt że na łóżko to już mi miejsca zabrakło, ale mam wygodny materac i szczęśliwego syna jak do mnie przyjeżdża. Przy komputerze też u mnie siedzi, na to się nic już nie poradzi. Jakbym mu zabronił to mógłbym go w następnym tygodniu nie przekonać do przyjazdu. Chciałbym, żeby mój syn był szczęśliwym człowiekiem.
Dodaj komentarz