Archiwum lipiec 2014


lip 06 2014 KOBIETYCzad
Komentarze: 0

Czaasami nie wiem jak się zachować. Najczęściej w takich sytuacjach damsko -męskich. To nie znaczy ,że się jakoś źle czuję w takich i że wolałbym w innych sytuacjach się znajdować. Bo ludzie to mają czasami takie skoarzenia zaraz, ze jak ktoś taki trochę mniej śmiały, bardziej nieśmiały, to że gej zaraz, albo coś tam gorszego jeszcze. Tak ogólnie to chya przez to,że rzadko się znajdowałem w takich sytuacjach. Co też nie oznacza ,że w tych innych sytuacjach się znajdowałem częściej. Tak jakoś mało zawsze koleżanek miałem. Jakieś tam sympatie, dziewczyny , laski- różnie były nazywane w różnych czasach przez otoczenie- też raczej mnie omijały. W sumie to miałem tylko jedną taką dziewczynę- matkę mojego syna. W podstawówce kiedyś prawie miałem dziewczynę. Haahaha. To była niezła akcja. Razem z koleżką z podwórka chcieliśmy chodzić z jedną dziewczyną, ale ona nie chciała na taki układ się zgodzić. Mieliśmy wtedy po 11 lat chyba, a koleżka rok więcej, także tylko takie chodzenie dosłownie, ale nie było mi dane wtedy mieć pierwszą dziewczynę, bo wybrała koleżanka koleżkę. I tak już od tamtego czasu jakoś mam jakąś fobię może, albo coś takiego. Nie wiem w sumie jak to nazwać, czy określić. Ale to mogła być jakaś fobia. Taki strach, ze znowu się nie uda. Bo tak w sumie to zawsze mało miałem argumentów po swojej stronie. Zawsze takim byłem chudzielcem, później to mi jeszcze włosy wypadły hhehehe. Stan uzębienia też zawsze pozostawiał wiele do życzenia. Jeszcze ucho takie mam odstające jedno. Teraz to mi to nie przeszkadza, ale jak byłem  małolatem to miałem doła przez to ucho i przez to ze taki chudzielec byłem. Ale przez to że takim zakompleksionym małolatem byłem, to nawet takich zwykłych koleżanek nie miałem, no i nie wiem jak się zachować czasami. Kiedyś to się bałem , panicznie wręcz dziewczyn, kobiet. Cały czas w sumie się trochę boję. I przez to czasami nie wiem jak się zachować. Inni faceci sypią komplementami, jak karabiny maszynowe, a mnie to głos odbiera prawie. Takie zwykłe- ładnie dzisiaj wyglądasz, to już jest dla mnie trochę taki problem chyba, bo od kilku miesięcy chyba noszę się z zamiarem żeby tak powiedzieć do koleżanki z orkiestry, bo wygląda zawsze bardzo ładnie. No i nie powiedziałem jej jeszcze tego nigdy, ale czasami pisałem na fejsie czasami jak już do domu wróciłem. To nie jest normalne. Ale ja mam taką wizję- mówię że ładnie dzisiaj wygląda, i słyszę- spadaj, albo coś w tym stylu. To nie chodzi akurat o tą konkretnie osobę, ale tak ogólnie, bo akurat jestem pewien , że tak by nie powiedziała. W podświadomości chyba mam jakiś taki uraz, albo coś. Nie wiem. Ogólnie to mając jedną w życiu dziewczynę też trafiłem jak kulą w płot , można powiedzieć. Wszystkie akcje, takie najczarniejsze scenariusze- było mi dane. Masakra, jak sobie przypominam to zaraz mam doła. W sumie nie przez to ,że mnie spotkały takie zdarzenia, bo to wiadomo- niejeden dostał ak to się mówi po rogach, ale żeby tyle razy przez jedną babę tak być doświadczonym , to już zastanawiające jest conajmniej. To też przez tą moją fobie. Jak już powiedziała tak , to chyba myślałęm że Boga za nogi złapałem. Nawet tak kiedyś powiedziała do mnie. No i tak się godziłem ze wszystkim. Też te moje zachowania dziwne biorą się z jakiejś mocno zaniżonej samooceny chyba.Tyle że nie wiem czy zaniżonej. Może tak być jak mi ta moja jedyna stała i jedna z kilku niestałych, przygodnych partnerek powtarzała wielokrotnie- jesteś śmieciem, każdy inny jest od ciebie lepszy. Jeszcze taki tekst o nieudacznictwie mi wstawiała zawsze- jesteś nieudacznikiem. Ogólnie to za wiele mi się w życiu nie udało. To może coś w tym być. Zacząłem od tego,że nie wiem jak się zachować czasami. Ale tak sobie myślę ,że ja chyba jestem tak normalnie świadom swojej wartości i dlatego się zachowuję jak się zachowuję. Parę dni temu koleżanka odprowadziła mnie nawalonego pod drzwi wejściowe, a ja zamiast ją zaprosić do środka to powiedziałem - poczekaj, wezmę jeszcze psa na spacer. Nosz k...dlaczego ja taki jestem dziwny. Chociaż w sumie to też takie podświadome mogą być tego przyczyny. Może by się zgodziła i byśmy weszli a przez przedpokój akurat by mój ojciec ze szlugiem przechodził. Pali w nocy fajki i jeszcze łazi po całym mieszkaniu. Dobrze że mi do pokoju nie włazi. Może jak bym sam mieszkał to łatwiej by mi przyszło zaproszenie koleżanki do mieszkania. Pewnie i tak by nie chciała wejść. Bo już późno by powiedziała , albo coś. Ciekawe czy spodobał by się jej mój pokój. Napewno. Hahaha. Powiedziała by- ale masz zajebiaszcze meble- późne rokokoko. No i jeszcze księgozbiór - też ambitny. Trylogia, kilkanaście wędkarskich pozycji. Dla osoby z wyższym wykształceniem to śmieszne jest. Wiem ,bo kiedyś koleżka jeden magister polewkę miał. Ale ostatnio od jakiegoś czasu to czytam trochę. Mam całą bibliotekę książek. Taką publiczną.  Ale wolałbym nie rozmawiać o takich rzeczach, bo ogólnie za dużo nie przeczytałem. Z tą koleżanką gramy sobie na trąbkach. Lubię z nią grać, ale bardziej lubię na  nią patrzeć. Obejrzałem wszystkie foty na fejsie, naszej klasie. Kilka zdjęć to bardzo dokładnie obejrzałem. Piękna jest. Czasami przychodzi ubrana, albo uczesana tak jak na tych fotach. W uszach ma kolczyki  z któregoś ze zdjęć. Mogę przez kilka godzin słuchać muzyki i patrzeć na jej zdjęcie. Ostatnio już mniej się gap[ię na te foty. Nie chcę się tak wkręcać, jakiś czas już wcale nie patrzyłem, ale później znowu zacząłem. To takie jest odrywanie się od rzeczywistości. Kiedyś już przechodziłem taki stan- nie wiem w sumie jak go nazwać. To chyba miłość. No myślę o niej dosyć często. Nie ma co się oszukiwać. Zakochałem się , ale jak zwykle nieszczęśliwie. Raz że to młodsza o kilkanaście lat laska, do tego jeszcze wykształcona, własna firma, dom . Jakiś koleżka też się tam w okolicy zawsze kręci. Zupełnie taki inny niż ja. Ma włosy, zęby pewnie też wszystkie, jakieś normalne auto, nie komfortową limuzynę FSO Polonez. W takiej książce od obsługi auta jest taki tekst- komfortowa limuzyna. Książek też pewnie przeczytał dużo więcej. Bardzo w porządku jest ta koleżanka, a ja w stosunku do niej to tak średnio, albo jeszcze gorzej. Umawiam się - nie przychodzę, nie odbieram telefonu. Masakra, ale to też tak chyba podświadomie. Żeby się nie wkręcać tak jeszcze bardziej, ale też chyba z obawy .że się ośmieszę. No nie wiem , ale to tak może być, że ja się tego boję. Ale tak naprawdę to chyba straciłem kontakt z rzeczywistością. Co taka laska mogłaby zobaczyć w takim typie jak ja. Po moich ostatnich wyczynach to ja nawet nie chcę myśleć co ona o mnie myśli. Mam trochę problemów. Takich tam przyziemnych. To mieszkanie z rodzicami, kilka kart kredytowych dojechanych do końca. Takie tam w  sumie żadne problemy. Najważniejsze że dziecko zdrowe, ja też, a jakieś finanswe problemy to też nie jakies wielkie, kiedyś tam może spłacę te karty, ale raczej ciężko mi to idzie. Nie chce mi się nawet myśleć o tym. Dlatego czasami odlatuję sobie w marzenia takie. Gdzieś zobaczę jakąś kobietę i marzę sobie o niej, żeby nie myśleć o tym całym bajzlu dookoła. Jaiś czas temu wkręciłem się za mocno, coś tam mi się zdawało, ale też chyba trochę byłem wkręcany. Skończyło się na rozmowach na internetowym komunikatorze, gdzie dowiedziałem się że jestem tylko kilka lat młodszy od taty i usłyszałem pytanie- czego ja właściwie oczekuję. Hhaha. Czego ja mogę oczekiwać. Po prostu trochę sie za mocno wkręciłem. Postanowiłem sobie wtedy, że już nigdy tych swoich marzeń nie będę się starał urzeczywistniać, żeby się nie ośmieszać. Bo to śmieszne jest jak jakiś kolo po czterdziestce, mieszkający z rodzicami, nie mający praktycznie nic poza długami, myśli o takich kobietach. Teraz znowu się gapiłem na zdjęcie i tak mogło zostać, ale mi sie zachciało znowu pogadać. Zatruwam tej dziewczynie życie jakimiś swoimi jazdami. Co ją obchodzą jakieś moje problemy. Ja mam coś z głową nie w porządku, a z takimi problemami trzeba się zgłaszać do specjalistów. Na razie znalazłem sposób na znieczulenie się lekkie. Trochę mi lepiej. Poźniej może być gorzej, ale co mam zrobić. Nie wiem już w sumie. Nic mi nie wychodzi. Pasmo klęsk i niepowodzeń. Chyba mam za mało genów zwycięzcy. Ale fajnie było jak mnie odprowadzała koleżanka. Tak przez chwilę chociaż. I nawet mój pies na koleżankę nie szczekał. Zaraz sobie popatrzę na zdjęcia, Mam kilka piosenek przy ktorych oglądam poszczególne foty. Taką wodą być- to fotka z kolczykiem z serduszkami i pod takim chyba kocykiem. Fajnie było by zobaczyć ten kocyk tak na żywo. Znowu się wkręcam. Ale na ostatnim koncercie koleżanka wygladała tak jak na  tej focie. Jeszcze przy piosence Pustek-Tchu mi brak też często patrzyłem na te zdjęcia. I przy wielu innych kawałkach. A na żywo też przy dźwiękach muzyki się widzimy. Szkoda że nie jestem trochę taki bardziej normalny, może jakoś tak w rzeczywistości bym miał jakies szanse, ale na chłodno oceniając sytuację to ja sie bardzo cieszę ,że ten jeden raz mnie koleżanka odprowadziła. Tak z litości może, bo to chyba widać jak mi się wszystko układa. Tam układa. Sam sobie tak poukładałem, ale też nie miałem szczęścia za dużo do pomocników. W życiu się spotyka takich pomocników czasami, no i to chodzi o to żeby we właściwym miejscu i czasie się znaleźć i jeszcze dostrzec, zauważyć. Ja chyba nie mam za dużo szczęścia, ale mają ludzie gorzej też. Może jeszcze coś sie odmieni.

88888888 : :
lip 04 2014 GOSTEK PO PODSTAWÓWCE
Komentarze: 1

Gostek po podstawówce. Tak mogą o mnie mówić, myśleć. No ja tylko tą podstawówkę skończyłem , to się nie ma co obrażać. Tylko że pewnie zaraz te moje dziwne zachowania wszyscy z wykształceniem powiążą. I też się nie ma co obrażać, bo szkoła uczy i wychowuje. Hhahaha. No niestety. Co poradzić, już taki jestem. Jak się kontroluję to jeszcze jakoś to wygląda, ale jak puszczają hamulce, po alkoholu na przykład to już tragedia jest. Tylko że ja nie wiem w sumie tak do końca czy gdybym jakąś tam jeszcze szkołę skończył to byłbym inny. Ludzie mnie ocenią wiążąc te fakty- po pdstawówce i zachowuje się jak świr, czyli jest świrem bo szkoły nie skończył, ale też może ja tej szkoły nie skończyłem bo świrem jestem. Albo to takie jest okrągłe i nie wiadomo co jest przyczyną , a co skutkiem. Wcale się fajnie z tym nie czuję. I z tą podstawówką i z moimi zachowaniami, delikatnie mówiąc takimi czasami wybuchowymi, czasami nieodpowiednimi po prostu. I jeszcze ta ortografia też mi się wymyka z pod kontroli. Hahaha. Ale ortografia to najmniej ważna. Nikt mi tego nie powie, chyba że się trafi jakiś kolo też po podstawówce i mi wygarnie w chwili swojej własnej słabości. Ciekawe w sumie czy wszyscy po podstawówce tylko są tacy jak ja. Czasami myślę sobie ,że powinienem w jakiejś samotni siedzieć, żeby nic nie powiedzieć głupiego, żeby się głupio nie zachowywać. Tyle że tam bym się tak samo zachowywał , ale przynajmniej nikt by tego nie musiał oglądać. Już taki jestem, zawsze taki byłem. Jak miałem kilka lat to patrzyłem na takie  właśnie zachowania. Ojca nawalonego oglądałem, albo jeszcze jakieś szersze grono przekrzykujących się nawzajem. Dla takiego dziecka ojciec jest wzorem do naśladowania, obojętnie jaki by nie był. Ja też się chciałem upijać, krzyczeć ,przewracać. I taki byłem . Jeszcze takie towarzystwo też było, może czasy takie. Wszyscy wtedy pili. Zapijali rzeczywistość socjalistyczną. Flaszka na stole stała przy każdej okazji. Wszystkie święta, imieniny, odwiedziny, bez okazji też. To i ja mając kilkanaście lat z kumplami z podwórka popijaliśmy sobie przy każdej okazji. Czasami nawet nie byłem pijany, bo za dużo nie piliśmy, ale zawsze udawałem mocno nawalonego. Darłem ryja, przewracałem się. To takie moje wspomnienia z dzieciństwa były. Najczęściej to z wizyt u dziadków na wsi. Rodziców ojca. Kurwa jak oni tam na siebie wrzeszczeli. Jedno głośno , to drugie jeszcze głośniej. A ja sobie siedziałem i patrzyłem na autorytety. Przy nadażającej się okazji naśladowałem i tak mi zostało. Nie wiem czy jakaś skończona szoła by mnie zmieniła. Ja myślę że nie. Na pewno przeczytałbym więcej książek, nie robiłbym błedów ortograficznych tak dużo, słownictwo trochę byłoby inne. Ale byłbym taki sam jak jestem. Ludzie się nie zastanawiają przecież, dlaczego coś jest takie , czy dlaczego ktoś jest taki, tylko w najprostszy sposób sobie tłumaczą wszystko. Tłumaczą, a może tłumaczom. Nie pamiętami wcale mnie to nie martwi. Mogę sobie przypomnieć, jak będę miał chwilę czasu. Ta jedna litera taka czy inna sensu , albo bezsensu tej wypowiedzi nie zmieni. I mnie taka czy inna szkoła skończona też by nie zmieniła. Tzn. moje życie może wyglądało by inaczej, tego nie wiem. Ale byłbym taki sam. Gdzieś tam puściły by hamulce, kogoś bym opierdzielił, albo po wódzie zacząłbym wariować. Wódę można sobie odpuścić, ale innych sytuacji takich gdzie nie daje sobie rady z samym sobą nie da się ominąć. Wydaje mi się że bardziej sie kontroluję, kiedyś było gorzej, ale wystarczy taka jedna imprezka i dociera do mnie kim jestem. Chciałbym być inny. Tak umieć powiedzieć coś sensownego, śmiesznego. Teraz mi się nic nie chce gadać. W podstawówce mieli mnie za pijaka, trola jakiegoś, później w tych zawodówkach wszystkich też za jakiegoś dziwoląga. Poszedłem do wojska i też w tej orkiestrze się nawaliliśmy i jak zwykle wywijałem jak jakiś psychol. W sumie to po tej aferze z alkoholem się urwałem stamtąd. W robocie też gdzie bym nie pracował to jakieś poalkoholowe jazdy musiały być. Taki mój znak firmowy- pierwszy się nawali i będzie odpierdzielał. Teraz się też pięknie przedstawiłem w orkiestrze- patrzcie wszyscy to ja, gość po podstawówce. Napierdolę się, będę darł ryja jak wariat, a na koniec się porzygam. Ale to nie przez tą podstawówkę. Ja taki jestem i byłbym taki mając inne wykształcenie też. Wcale mi nie jest fajnie z tym. 

88888888 : :
lip 03 2014 WĘDKARZE
Komentarze: 0

Prawdziwego wędkarskiego bakcyla połknąłem na wyjeździe na działkę do koleżki. Na pierwszym wyjeździe jednodniowym złowiłem karasia, bączka, srebrzysty karasek, taki z 15 centymetrów. Branie- ciup, ciup poprowadził i pod wodę, a ja go ciach. Nie miał szans. Żyłka jakieś 0,3 milimetra. Taka na szczupaki. Na grubego zwierza. Poźniej jescze jeden wyjazd był , ale już dwa dni. Wtedy to njuż chyba w jeden dzień złowiłem 3 sztuki, a na drugi dzień jeszcze więcej. Trochę się łapało. Ale jaka adrenalina jak było to ciup, ciup. To jednak jest zupełnie co innego tak coś odkrywać. Ja swojemu małolatowi dałem pierwszy raz wędkę do ręki jalk miał 3 lata, ale w miejscu gdzie było ryb więcej niż wody. Wszystko dograne, sprzęt, zanęta. Żadnej lipy, ale to już  po dwudziestu kilku latach łowienia. Ale żadnych emocji, rzut branie i pierwsza ryba mojego dziecka. Ja zupełnie inaczej miałem . Ten sprzęt wtedy to była tragedia. Haki jak na sumy, żyły tez grube, spławik z pióra i kijek leszczynowy. Z koleżką gadałem o sprzęcie, łowiskach. Jacek był moim guru wędkarskim. Pierwsza kupna wędka to bambusowa szczytówka. Uzbrajaliśmy ją w przelotki i uchwyt do kołowrotka. Tzn. Jacek uzbrajał, jako guru. Przywiązywał ten osprzęt szpagatem od latawca do tego bambusa. No i jak już wszysto było przywiązane, to doszliśmy do wniosku,że za krótka ta wędka i jeszcze jeden kawałek kupiłem. A później trzeci. Ale na tą wędkę to nawet chyba nie łowiłem nigdy. Pierwsza kupna wędka to też niezła akcja była. Poproszę ten spining, a gość ze sklepu- ale to jest muchówka, a ja na to - nie szkodzi , może być. To w sumie moja jedyna muchówka w życiu. Jakiś czas później wpadła w połowie do wody i nie udało się jej wyciągnąć. Miałem taką akcję na dalekie zarzucanie. Myślałem że daleko są większe ryby. Taki zamach wziąłem , któryś z kolei i tak poleciał ten spławik,że się aż zdziwiłem, no ale po chwili zauważyłem ,że pół wędki też poleciało. Wylądowała na środku stawu. Dolina straszna. Ze dwa tygodnie na ryby nie jeździłem, ale przeszło mi. Później już kupiłem sobie bambusa, drugiego. I tak jeździliśmy na te ryby, czasami sam jeździłem. Nic nie mogłem złowić. Trochą tak za bardzo na grubego zwierza się nastawiałem. Jakiś czas później pojechałem z moim drugim wędkarskim guru- bratem matki- wujem Jankiem na wakacje, do rodziny nad jezioro.To prawdziwy zapaleniec był, jest jeszcze, bo łowi , ale może już tak trochę odpuścił. Na tym wyjeździe to już połowiłem sobie w końcu. Było jeszcze kilku tam wędkarzy z rodziny, wujek jeszcze jeden i drugi i kuzynów dwóch. Fajnie tak nad takim jeziorkiem, ale też tam inaczej ludzie do tego podchodzą. Takich emocji nie budzi to łowienie, jak sie na co dzień prawie łowi, przebywa nad wodą. Sąsiadów też miałem kilku wędkarzy zapaleńców. Widziałem czasami jak wracali z ryb. Siaty wypchane. Ja z reguły albo nic nie mogłem złowić, albo jakaś płoteczka, dwie. W sumie raz tylkoi byliśmy z jednym z tch sąsiadów nad jeziorem. Ja i taki koleżka. Jezioro na Kujawach.Ryb też nałowiliśmy,że czad. Cała ławica leszczy. Ciekawą postacią z moich wczesnych wędkarskich lat był ojciec mojej chrześnicy. Gościu jeździł na motorze na ryby.  

88888888 : :