Archiwum maj 2014


maj 31 2014 WYJAZD NA WIEŚaki
Komentarze: 0

Jedziemyna wieś- pytał ojciec matki. Ja nie jadę- słyszał w odpowiedzi, jak chcesz to sam jedź z Grześkiem. Ogólnie to zacznę od wyjaśnienia ,że nie lubie jak ludzie mówią do mnie Grzesiek. Ojciec tak zawsze do mnie mówił. No i tak jeździłem  z nim na tą wieś. Najpierw wsiadaliśmy do pociągu. Kilkadziesiąt minut jazdy, w milczeniu, ja sobie coś tam nuciłem. Słuchałem stukotu kół i byłem generalnie w swoim świecie. Później wysiadaliśmy i szliśmy pieszo na przystanek PKS. Ale to taka była droga szlakiem sklepów i knajp. Znałem wszystkie miejsca ,gdzie można było kupić alkohol. Czasy były trochę inne. Wchodziliśmy do sklepu, pytanieojca -jest piwo, odpowiedź -nie ma. To dwa wina i szliśmy dalej, albo bez wina i do następnego punktu. W knajpach było lepiej z zaopatrzeniem, z reguły był browarek, a jak nie było, to pięćdziesiątka, dla mnie oranżada. Jedna pięćdziesiątka w gardło, jeszcze jedną i idziemy dalej. Knajpy z reguły zaliczaliśmy wszystkie, pzechodziliśmy obok stadionu. Raz nawet przez dziurę w ogrodzeniu widziałem jakiś moment z meczu, zamek też mijaliśmy, bo był po drodze na przystanek PKS. Ale do zamku nigdy nie weszliśmy,bo po co -pewnie myślał mój ojciec- tam wchodzić. Za to zawsze wchodziliśmy do baru , który był obok zamku. Tam też było piwo, dla mnie oranżada. Zawsze miał taki szczęśliwy wyraz twarzy jak ja tą oranżadę piłem, albo jak coś jadłem. Tych PKS-ów to za dużo tam nie jeździło wtedy, raz było jakoś szczególnie ciężko z zaopatrzeniem w alkohol i tak krążyliśmy po wszystkich punktach, ze nam w końcu autobus odjechał. Ale wino było w ostatnim sklepie, a ojciec, kiedy staliśmy na drodze i czekaliśmy na jakąś okazję powiedział- jakbyśmy od razu poszli do tego ostatniego sklepu, to byśmy zdążyli na autobus. Później coś nas zabrało, jakaś ciężarówka chyba. Jak ju się wysiadało z PKS-u to trzeba było jeszcze przejść parę kilometrów. Półmetek był przy krzyżu. Taki duży krzyż stał przy drodze. Po drodze jeszcze  kilka przystanków. Ja miałem oranżadę, ojciec piwo, a jak nie było to wino. Wypijał winiasza , rzucał pustą flaszkę w trawę, czekał aż ja skończę ortanżadę i szliśmy dalej . Czasami powiedział- a wyjszczyć się jeszcze i szedł się odlać. Raz zdobył się po dopiciu wina na pouczjącą mowę, powiedział do mnie- ty Grzesiek nie pij. Generalnie to szliśmy cały czas w milczeniu, tylko zapytał czasami- nie zimno ci, nie gorąco ci, itp. Kiedy już dochodziliśmy do celu, to siedziałem cały czas przy stole, ze wszystkimi, na stole zawsze flaszka i jakieś tam rozmowy. Miałem tam kumpli - psy. Dokarmiałem je, a one wszędzie za mną chodziły. Wychodziłem sobie na dwór i szwendałem się po podwórku z tymi psami. Latem ,poszedłem sobie do ogrodu, na czereśnie, jabłka, agrest, porzeczki. W domu w czasie kiedy byłem na dworze, trwała dyskusja - dlaczego sami przyjeżdżamy, bez matki. Ogólnie to gadali przy mnie tak jakbym jakiś niedorozwinięty umysłowo był i nie rozumiał nic. Zawsze mnie to wkurzało. Jak można o dziecku mówić - on głupi jeszcze, nie rozumie. Chyba trochę tak odwrotnie było, ale ja nawet mając kilka, czy kilkanaście lat, to nie nie powiedziałbym o kimś ,że głupi jest. Ale w sumie to czego się można było spodziewać po moim ojcu. Kiedyś z ojcem i jego ojcem na Wszystkich Świętych szliśmy na cmentarz, też parę kilometrów. Też w milczeniu, a jedyną atrakcją była dla nich flaszka po drodze i później wizyta u rodziny, gdzie też siedzieliśmy przy stole , a na stole też flaszka i coś tam do jedzenia. Ogólnie to mając kilka , kilkanście lat nie pamiętam  rodzinnego spotkania na którym nie było na stole wódki. To ogólnie chyba takie czasy były, ogólna beznadzieja ludzi do tej wódy tak pchała. Teraz też tak jest, ale chyba skala mniejsza, bo i trochę więcej możliwości ludzie mają. Lekko makabryczne te wspomnienia moje z dzieciństwa, ale zdaję sobie sprawe ,że gorzej też ludzie mieli. I to dużo. Mój ojciec to chyba jalkiś zdziwiony ,że jz nim nie gadam za dużo, ale czy jest coś dziwnego w tym . Nie wydaje mi się. Nie chce mi się z nim gadać, kiedyś bym pogadał. Jak spał nawalony,to bym pogadał, albo o tym zamku, jakbyśmy weszli zamiast do baru, albo knajpy. O meczu też, ale tez nie weszliśmy na stadion, bo trzeba było szukać wina . Teraz to już mam z kim gadać. Mam swojego syna.

88888888 : :
maj 31 2014 MAGDA
Komentarze: 0

Magda pojawiła się całkiem nagle na podwórku. Wcześniej nikt jej nie widział i któregoś dnia deołączyła do jakiejś zabawy. Miała jeszcze młodszą siostrę. Nie przepadała za nią za bardzo, bo przeszkadzała w zabawie. Najczęściesiostra z płaczem szła do domu i Magda miała spokój. Była dwa lata starsza ode mnie. Na podwórku prawie same chłopaki, raliśmy w piłkę a Magda razem z nami. I naprawdę dobra była. Niewiele mówiła, w sumie i może dlatego tak jakoś mniej się jej bałem. Ona też nie patrzyła na mnie tak jak bym się tego spodziewał. Byłem tym trochę zdziwiony. W wakacje raczej nigdzie nie wyjeżdżałem, raz w sumie byłem tylko na koloniach, ale jeszcze wcześniej zanim pojawiła się Magda. W któreś wakacje, zostaliśmy z Magdą prawie sami na podwórku. Wszyscy gdzies powyjeżdżali, tyllko my zostaliśmy. Codziennie rano po mnie przychodziła. Wcale się jej nie bałem po jakimś czasie hahah. Może dlatego,że taka była trochę jak chłopak. Tzn. robiła to co chłopaki, graliśmy w piłkę, łaziliśmy po drzewach. Obok stacji kolejowej leżały takie betonowe elementy z których zbudowali później przejście podziemne- kafle. Co robimy- idziemy na kafle, albo gramy w piłkę. Magda była w piłkę naprawdę dobra. Tak z kilka tygodni byliśmy ja i Magda, prawie sami. W sumie fajnie było, pierwszy raz tak z dziewczyną sie całkiem normalnie czułem. No może jeszcze wcześniej miałem taką koleżankę Agnieszkę, jej się też nie bałem, chyba dlatego ,że odkąd pamiętałem to była ta Agnieszka, ale później się wyprowadziła i coraz rzadziej zaczęła przyjeżdżać. W wakacje była zawsze. Ale z Magdą to było zupełnie co innego, bo jej nie było od zawsze. Miałem wtedy na podwórku nprzezwisko Czesiek. Ktoś tak powiedział i już zostało, jeszcze też Chudy, ale wolałem Cześka. Niestety opbie dzwczyny których się nie bałem, zaczęły w końcu spoglądać na starszych koleżków którzy zaczęli się pojawiać na podwórku. No i przestały się w końcu zupełnie ze mną zadawać. I z innymi moimi rówieśnikami też. Później to już nawet Magda z nami nie rozmawiała. Chyba pozostaliśmy na dłużej małolatami. Ale to w sumie chyba normalne. Widziałem jeszcze Magdę dużo później kiedy już miałem syna i ona też miała dziecko , tak prawie w wieku mojego syna. Wczśniej przestała ze mną rozmawiać i z innymi kumplami, i już tak zostało. Mój ojciec nawet zauważył, że z Magdą tak mi się dobrze czas spędzało. 

88888888 : :
maj 31 2014 ELA
Komentarze: 0

To było dawno, jakieś 30 lat temu, tak około., Uciekałem wtedy przed różnymi oszołomami . Najbezpieczniej czułem się na rybach. Rano wyjeżdżałem , to nikogo nie spotykałem, tylko wracając mogłem spotkać jakiegoś koleżkę i usłyszeć - heheh, chudy znowu na rybach byłeś, złapałeś coś heheheh, pokaż tą wędkę hehehe. Wyglądałem zawsze trochę inaczej niż wszyscy, włosy miałem jakieś inne, długie z reguły, bo jak pszedłem do fryzjera to slyszałem- heheheh ,ale masz uszy odstające, ubiór też odbiegał od takiej ogólnie przyjętej normy, bo podobo nic na mnie nie pasowało. Chudzielec to byłem zawsze. Na rybach miałem taki swój azyl. Czasami jechali ze mną jacyś kumple,ale aż tak bardzo mi nie zależało na tym. Jeździłem sobie w takie fajne miejsce, były trzy stawy, blisko od stacji kolejowej , pociągiem ze 20 minut, później z buta 15 i juz mogłem sobie łowić. W wakacje byłem tam czasami codziennie, w najgorszym wypadku co drugi dzień. Nad stawem była zawsze ta sama ekipa. Wszyscy się znali z widzenia, rybki trochę brały i było naprawde przyjemnie tam być. Cisza, spokój. Takie nietypowe były te stawy, trochę jak takie małe jeziora. Każdy brzeg był inny, z jednej strony było głęboko, z drugiej bardzo głęboko, trzeci brzeg to taka średnia głębokość i na brzegu powycinane drzewa, tzn same pnie po drzewach. Miejsce nazywane pieńki. Na pieńkach brały karasie, płotki wszędzie, leszcze na głębokiej wodzie, ale na płytkiej też czasami, co trochę mnie dziwiło, bo naprawdę tam mała głębokość była. Siedziałem sobie zawsze z wędką i nic tak w sumie mnie nie interesowało poza tym. Pliłem już wtedy czasami papierosy, ale tak okazjonalnie raczej, jakiś nałóg to to nie był jeszcze. Jakiś gość powiedział mi ,że zapach papierosowy może ryby odstraszać i pokazał mi sposób jak temu zaradzić. Trzymał fajke w spinaczu takim do prania. Pomysłowy Dobromir, ale ja też tego sposobu zacząłem używać. Któregoś dnia pojawiły się jakieś dziewczyny nad stawem. Przyszły sobie popływać. Ja to nawet w krótkich spodenkach nie chodziłem, żeby nie wysłuchiwać uwag,że nogi mam chude. Pływać też nie umiałem, tak sobie siedziałem zawsze, z wędką, czasami koszulkę sobie zdjąłem ,ale też jak nikt nie widział. Pierwszy raz były dziewczyny, jak byłem sam, pływały sobie, jedna nawet taka całkiem ładna. Następny wyjazd był z koleżkami. Grali w karty na brzegu, a ja sobiue jak zwyklle łowiłem. Dziewczyny znowu przyszły, no i tak coraz bliżej na zaczęły pływać , ąż w końcu coś tam do nich jeden kolo zaczął zagadywać. No i już później dowiedzieliśmy się,że jedna z dziewczyn to Ela. Ela mieszkała niedaleko tych stawów, miała jeszcze siostrę. Nie pamiętam w sumie jak miała na imię, ale była nazywana przez nas Szklista, bo miała jedno oko sztuczne. Nie pamiętam już kto tą ksywę wymyślił. Ksywa była trochę nie na miejscu hahah. Ale Szklista nie wiedziałea ,że tak ją nazywamy. Poźniej już codziennie buyły nad stawem , ja też i zawsze ktoś z koleżków. Skład się zmieniał. Ja niezmiennie byłem wpatrzony w spławik, no w te dziewczyny też, ale tak żeby coś tam powiedzieć to nie było takiej opcjii. Zresztą one i tanie byłyby zainteresowane co miałbym do powiedzenia, byłyu wpatrzone w tych moich koleżków. Później jeszcze jedna ich koleżanka dołączyła do grupy. Też nie pamiętam imienia, ksywa-jajecznica hahha. Też nie pamiętam , kto ją tak ochrzcił, ani z jakiego powodu. Ela była zdecydowanie najbardziej interesująca, coś takiego miała w sobie. Mógłbym się cały dzień w nią wpatrywać wtedy. Zawsze była w takich krótkich spodenkach. Szklista też spoko, taka blondyna. No ale tylko z moimi koleżkami bajerowały, ja zawsze łowiłem ryby. Raz sobie poszliśmy na pieszo na następną stację, a dziewczyny z nami. Ja szedłem z Jajecznicą, niepamiętam o czym z nią rozmawiałem, w ciężkim szoku byłem. Prawie randka hahahha. Ze dwa kilometry tak szliśmy. Zachód słońca, później już całkowite ciemności. Dziewczyny pokazały nam gdzie mieszkają, ale wakacje już się kończyły niestety. Później nas odwiedziły na osiedlu. Zawsze siedzieliśmy na jakiejś ławce. Ztymi ławkami to był niezłe chece. Ludzie nas przeganiali. Siedzieliśmy sobie, w sumie to nic złego nie robiliśmy, poza paleniem fajek, jako nieletni, a zawsze się jakiś typ znalazł któremu przeszkadzało. A to że za głośno, jeden nam zarzucał ,że mu listy ze skrzynki kradniemy. Ludzie mieli ciężkie jazdy, ale takie czasy to chyba były stresujące. Mnie stresowała obecność dziewczyn w pobliżu. Naprawdę się bałem ich. Może nie tyle dziewczyn, co tego,że zaraz jakiś kolo coś tam mi wytknie, że włosy nie takie, albo tam coś innego i zaraz wszystkie te dziewczyny będą na mnie patrzeć. Hahahh takie miałem jazdy ciężkie. Jakaś fobia. Ciekawe czy jest jakieś fachowe określenie tamtego stanu. Ela była zainteresowana tylko moimi kumplami, ale nie dziwiło mnie to, byłem pogodzony ze swoim losem. Zresztą jak  by tak było inaczej, to bym chyba ze strachu umarł hahah. 

88888888 : :
maj 31 2014 JAK JA TO WIDZĘ
Komentarze: 0

Dużo dziwnych rzeczy się dzieje dookoła. Kilka lat temu to pomyślałbym ,że zwariowałem, albo,że mi się wydaje. No ale to się dzieje naprawde. A zaczęło się całkiem zwyczajnie, ale dawno. No tak około 20 lat temu. Byłem sobie u znajomych i usłyszałem propozycję , pomysł taki żony koleżki,że może by tak zapoznać mnie z jej znajomą. Koleżka był jednak przeciwny, powiedział że lepiej nie robić takich rzeczy, bo nie wiadomo co wyniknie z tego i tak jakoś sprawa wtedy się skończyła. Ale jakis czas później niby przypadkiem , młoda dziewczyna dała mi do wypełnienia ankietę dotyczącą wpływu hobby na palenie papierosów. Moje hobby to było wędkarstwo wtedy, teraz już mniej, ale może jeszcze wrócę do tego kiedyś. Npisałem tam różne rzeczy, w sumie to prawdę, teraz już myślę inaczej , ale wtedy trochę byłem taki zdołowany. Minął jakiś czas i w imieniny Kazimierza, balowaliśmy jak w każde imieniny w tamtych latach w robocie. Szef był wyrozumiały, imprezowaliśmy praktycznie od rana. Skończyła się impreza w domu u solenizanta, ale już tylko ja tam byłem i domownicy. Koleżka solenizant był już mocno zmęczony , jego żona odprowadziła mnie na przystanek, wypytując jeszcze po drodze o zarobki męża. Przebiegłe te kobiety hahah. Poszedłem się jeszcze mówiąc kolokwialnie odlać w ustronne miejsce obok pawilonu Teofil i wtedy Cię zobaczyłem. Obserwowałaś mnie z oddali. Trochę mnie to zdziwiło, chociaż w sumie to wypity alkohol chyba sprawiał ,że tego wieczoru niewiele mogło mnie zdziwić. Na przystanku staliśmy i czułem na sobie Twój wzrok, a Ty mój też? No nie wiem w sumie , ale chyba na Ciebie patrzyłem. Przyjechał tramwaj, ale nie pamiętam jaki numer, Ty pewnie pamiętasz, albo nie. Wsiedliśmy do drugiego wagonu? Czy do pierwszego, też nie pamiętam. Staliśmy w przeciwległych prawie krańcach wagonu i na przystanku gdzie miałem wysiąść nie wysiadłem, nie zdążyłem, w sumie tak chciałem, ale myślałem ,ze Ty nie wysiądziesz i nie wysiadłem , a Ty wysiadłaś. Wysiadłem na następnym przystanku no i wracając wzdłuż torów spotkaliśmy się w połowie drogi między przystankami. Powiedziałem Ci ,że mam na imię Piotr, nie wiem dlaczego. A Ty powiedziałeś ,że masz na imię Monika? W sumie może coś mi się pomieszało, ale chyba nie. Studiuję literaturę, to pamiętam, no a później to już się akcja potoczyła bardzo szybko. Ja byłem generalnie mocno wtedy przez byłą swoją kobietę zdołowany. Dlatego byłem takim ,żulem, no może nie żulem ,ale mój ogólny stan pozostawiał wiele do życzenia i fizycznie i psychicznie. W sumie to mi głupio było bardzo, a Ty tak szybko uciekłaś. Zawsze się pojawiałaś kiedy byłem w marnym generalnie stanie. Kiedy byłaś u mnie, w mieszkaniu matki mojego syna, to też byłem mocno rozbity związkiem z tą kobietą. Jeszcze po jakiejś imprezie, ledwo na oczy patrzyłem, a Ty mnie prosiłaś o pomoc przy naprawie auta. Nawet nie pamiętam ile było z Tobą koleżanek, chyba jedna, albo dwie. Ty byłaś na pewno.Czasami nie pojawiałaś się osobiście, ale spotykałem na swojej drodze jakieś osoby, które pojawiały się z Twoją pomocą. Na pewno fryzjerka u koleżki takiego, to była zaaranżowana przez Ciebie sytuacja, ale jeszcze wcześniej impreza w pracy. Tam zacząłem palić fajki po kilkumiesięcznej chyba przerwie, może kilkunastomiesięcznej. Była tam Natalia. Myślę ,że to Twoja koleżanka. Dużo ludzi z Retkini brało w tym udział. Mieszkałaś tam? Nie powiesz mi, ale myślę ,że tak. Była jeszcze taka małolata-Magda, ale nie siostra Natalii. Ale ogólnie to Magdy i w ogóle te dziewczyny wszystkie to wyimaginowane takie historie. No z tą fryzjerką to już się wkręciłem, przekonywująca była. Chyba dzwoniłaś do mnie jakiś czas po tej sytuacji  mój stary odebrał telefon ahhahah. To byłaś Ty?Za każdym razem udawało Ci się, stworzyć taką sytuację ,że zaczynałem palić fajki. Na imprezie w robocie, zapaliłem ,później po tej fryzjerce, no i jak mnie zaczarowałaś na ulicy wzrokiem, to też zacząłem jakiś czas później palić. Ale teraz Ci się nie udało, a też było przygotowane wszystko. Takie sidła na mnie zastawiasz, sieć. Nie mam szans, nie wpaść w sieć jak wszyscy z Tobą współpracują. Ale palić to już nie zacznę. Orkiestra to była wybrana tak, no wiesz akurat ta klarnecistka tak mi jakoś w oko wpadła, ale już reszta to też tak na siłę hahahhaPani Basia, Kasia.  A jakiś czas temu w pracy usłyszałem, że w przedszkolu jakieś młode były przedszkolanki i dlatego po syna jeździłem, nie kojarzę wcale takiej sytuacji. Nic takiego nie miało miejsca, tzn były, w sumie sobie teraz przy[pomniałem , ale wcale nie dlatego po syna jeździłem. No a juz jak się Ula pojawiła to byłem w szoku, ale to Twoja zręczna manipulacja. Napisałem kiedyś ,że chciałbym spotkać bratnią duszę i tak to zorganizowałaś. Czasami jeszcze mnie zaczepiały jakieś dziewczyny, pewnie też z Twojej inicjatywy, szkoła Yamaha, basen, gimnastyka korekcyjna, angielski, liceum, teraz jeszcze Orkiestra Aleksandrów była organizowana, ale już sie nie dałem hahahahah Zap[omniałbym o dziewczynie ze stadionu. Też były czynione starania, żebym się wkręcił , ale w sumie nie zacząłem na wyjazdy jeździć hahah, ale jutro chyba na mecz pójdę. Ale już Ci się nie uda. Słucham głosu swojego serca. Zdjęcia z mężem i dzieckiem niczego nie zmieniają. Ciekawe czy Cię jeszcze spotkam kiedyś. Pewnie tak, w jakimś najmniej spodziewanym momencie, ale bedę czekał cierpliwie. Trochę mnie to wkurza, że nikt mi przez tyle lat nie powiedział o tym wszystkim, ale może ludzie mają mnie za debila jakiegoś kompletnego i no nie wiem już sam co o tym myśleć.  Jak znam kogoś krótko, parę miesiecy, tak jak w orkiestrze, jednej czy drugiej ,to się nie dziwię , ale jak ludzie których znam po kilkanaście, albo dłużej lat się tak zachowują no to jest to delikatnie mówiąc trochę nie na miejscu zachownie z ich strony. Co mam myśleć o ludziach, ktorzy mnie do siebie zapraszali, tylko po to ,żeby nagrywać co mówię, bo to że nagrywali to wiem. No chciałabys mieć takich znajomych? Inni wpadali z wizytą,żeby zobaczyc co się dzieje, coś tam pogadać. O rodzicach to już się wogóle nie wypowiadam, bo to juz jest jakaś chora sytuacja. Ale oni to akurat mają mnie za głupka to się nie dziwię. W sumie to wszyscy mogą mnie mieć za głupka. Więc złoże krótkie oświadczenie. Mam bardzo dobry słuch i słysze co gadacie, nawet jak wam się wydaje ,że nie słyszę. Teksty typu- on chyba coś wie, ktoś mu musiał powiedzieć, albo jakis głupkowaty śmiech i uwagi- ale jaja. Jaja to ja z was mam oszołomy. Aktorzy z was jak z koziej dupy trąba. Większość to by mogła przekonywująco zagrać co najwyżej wazon w reemaku Niewolnicy Isaury. Nie wiem czy dobrze napisałem reemake, ale nie ważne. W sumie to nie za dobrze świadczy o mnie to ,że ludzie których długo znam się włączają w tą zabawę. Do tych których znam krótko nie mam żadnych pretensji, np. orkiestry bardzo wporzo i fajnie grają ,ale wiadomo grać to trzeba umieć. 

88888888 : :
maj 30 2014 OSZOŁOMY
Komentarze: 0

Młodzi ludzie to ciężkie oszołomy. Może nie wszyscy, ale dużo jest oszołomionych. Malują sobie po blokach, jedni coś namalują inni przychodzą  i zamalowywują, domalują jakąś gwiazdę ,przekręcą jakąś literę, później pzychodzą ci poprzedni i znowu cos domalują. A taki fajny był napis dzisiaj na bloku. Teraz juz nie ma. Nie zdążyłem nawet sobie zdjęcia zrobić. Ale sie wkurzyłem. Hahahah. Nie no żartuję, po blokach malować to generalnie głupota. Jest tyle różnych szarych murów, odrapanych. Lepiej by wyglądały jak by je trochę ubarwić. Bloki wporzo wyglądają, ładnie umalowane, kiedyś takie nie były, ale nie malowali, nie było takich środków. Teraz wszystko można kupić, spraye jakie się chce. Tylko kasę mieć. Ogólnie się pozmieniało wszystko teraz. Wszystko się cały czas zmienia. Kiedyś było bezpieczniej chyba. Kibice się też ganiali, ale chyba nie było tak brutalnie jak teraz. Teraz wszystkie te małolaty coś trenują. Można się zdziwić i obudzić w szpitalu w gipsowym pancerzu hehehe. Od czasu do czasu trafi się jakaś ofiara śmiertelna. Wypadki się zdarzają, przypadkowe osoby to na jakieś ustawki nie jeżdżą, ale jak uslyszałem kiedyś na meczu ,że obchodzą rocznicę śmierci jakiegoś gościa z przeciwnego obozu, to mi trochę ręce opadły. Jeszcze z dzieckim byłem na tym meczu. Dobrze,że się mnie nie zapytał, o co chodziło temu panu który mówił ,że obchodzą rocznicę śmierci kibola z drugiej strony miasta. Ale nie chodzę już z synem na mecze. Pogięło was, ja ich też nie lubię , ale bez przesady. Cieszyć się z czyjejś śmierci, to już przegięcie dla mnie. Nie wiem  czy rocznicę śmierci Stalina, albo Hitlera gdzieś obchodzą. Może i tak, ale jak nawet to co porównywać, ludobójców do jakiegoś w sumie takiego samego jak ci co tam się lali z nim człowieka. Tylko inny szalik i koszulkę nosił. Cała beznadzieja się z biedy w tym kraju bierze. Starzy gonią za pieniędzmi, a małolaty same się musZą jakoś zorganizować, albo już nie gonią za pieniędzmi bo się już poddali i leżą nawaleni, a dzieciaki ulica wychowuje. Nie ma reguły, i tacy którzy mają kasę i wszystko co chcą też się gdzieś tam leją z innymi. Nie wiem, może zawsze tak było, ale rocznic żadnych nie obchodzili kiedyś. Chyba ,że śmierci swoich kumpli, to tak, ale wrogów nie. Ale w sumie co się dziwić małolatom, wystarczy telewizor włączyć i też pełno oszołomów, którzy też by się może pozabijali w imie swoich politycznych przekonań. Tylko za dużo mają do stracenia i takiego bezsensu nie mają przed sobą jak te małolaty. Co tu się dzieje tak ogólnie. Coraz bardziej nienormalnie się robi. Niedługo jak ktoś będzie normalny to będzie nienormalne bo większość będzie nienormalna. Może tak musi być, może zawsze tak było, tylko mnie kiedyś nie było to nie wiem. Tez się mordowali ludzie na wojnach różnych, teraz tez na różne sposoby dążą ludzie do samounicestwienia , tylko używane środki i metody się zmieniają. Ludzie się uważają za jakiś lepszy gatunek, myślący. Niektórzy są myślący, ale ogólnie chyba większość to w niczym od innych ssaków nie jest lepsza. Ja tam się nie uważam , za lepszego. Homo sapiens- istota myśląca, chyba takie tłumaczenie, nie wiem czy dobrze napisałem, ale to nieważne, jaka to myśląca istota, jak dąży do samounicestwienia na różne sposoby, od zatruwania własnego organizmu, po jakieś samookaleczanie się, albo okaleczanie, czy wręcz zabijanie innych, albo zatruwanie życia innym ludziom. Jest bardzo dużo zachowań dookoła każdego człowieka ,których w żaden sposób nie można określić,że to efekt myślenia, inteligencji. Wręcz przeciwnie, to można określić głupotą. Inne ssaki, te nie myślące,czyli teoretycznie gorsze od człowieka, się tak nie zachowują. Może to dlatego,że ludzie za dużo myślą, może trzeba się zdać na instynkt i nie kombinować za dużo. Dokładnie tak myślę , nie ma co za dużo kombinować, napisałem wszystko co chciałem, o was wszystkie oszołomy, a teraz sobie muzyki posłucham. Zwierzęta też słuchają muzyki, bo muzyka jest wszędzie dookoła. I tak sobie stoi krowa, żuje trawę, słucha śpiewu ptaków i nie kombinuje jak by tu innej krowie życie uprzykrzyć. No chyba coś takiego się nie zdarzy, że się całe krowie stado umówi, żeby jednej krowie, całą trawę wyskubać, a później ziemię na zielono pomalować. I patrzeć jak jej w zębach będzie zgrzytać. Coś takiego to tylko istota myśląca mogłaby wymyślić. Zwierzęta tez nie zabijają tak dla rozrywki, no może tam się zdarza coś takiego,ale to rzadkość raczej, a wśród istot myślących się często zdarza.  Ja jestem ssakiem jak każdy inny, a nie jak wy oszołomy istotą myślącą, bo pewnie każdy oszołom się uważa za bardzo inteligentnego, czasami to pewnie ponadprzeciętnie super homo sapiensa. 

88888888 : :