Archiwum 02 czerwca 2014


cze 02 2014 ULA
Komentarze: 0

Pojechałem pograc sobie jak w każdy wtorek na trąbce, wchodze sobie do sali w której zawsze gramy, a tam stoi dziewczyna . Blondynka. Pomyślałem ,że to saksofonistka o której wcześniej opowiadał ktoś z orkiestry. Powiedziałem tylko dzień dobry, bo zaskoczyła mnie ta sytuacja, wiem powinienem się przedstawić, podać dłoń, ale nieczęsto wcześniej spotykałem długowłose blondynki na salach prób orkiestr w których grałem.  Okazało się że w futerale nie znajduje się saksofon,tylko trąbka. To już byłem wtedy w szoku. Przyszedł później koleżka, przedstawił się, ale mam wrażenie ,ze nie musiał, bo chyba dobrze się znają. Powiedział ,ze ma na imie Grzesiek , to ja dodałem ,że ja też i dowiedzieliśmy sie że blondynka ma na imię Ula. Trochę porozmawialiśmy , tak ogólnie o orkiestrze, zapytała co gramy, ilu trębaczy. Dowiedziałem się ,że gra rok czasu. I w sumie całkiem miło się nam rozmawiało i później grało.Gdzieś tam kątem ucha usłyszałem ,że jest fotografikiem i ma studio fotograficzne w miejscowości w której, graliśmy. Padło takie stwierdzenie- mieszkam tu od zawsze, też czasami używam takich słów. Zaraz po powrocie do domu, jeszcze nie , ale już następnego dnia, oddałem się poszukiwaniom, Uli w necie. Nie było trudno, bo nie miało być, wszystkie potrzebne informacje były podane na sali prób. Znalazłem profile na kilku portalach społecznościowych. Zdjęcia z fejsa mnie zaczarowały. Jedno taki profilem-tak jak na sali prób. Drugie takie z czarującymi oczami. W to z oczami to wpatrywałem się godzinami. Po użyciu pewnej używki i wypiciu kilku browarków to tak nad ranem wydawało mi się , że puściła do mnie oko hahahah. Można się zaczarować zdjęciem , tzn. ja tak mam. Na kolejnej próbie, Ula była jednak jakaś obrażona na mnie- to przez to ,że tak się zachowałem w ten pierwszy dzień chyba- myślałem. Patrzyła na mnie tak jakoś, w sumie to ja tak chyba patrzyłem na nią w ten pierwszy dzień. Jakiś czas wcześniej byłem u takich swoich znajomych i oni użyli kiedyś takiego zwrotu- dziewczyna z domem hahah, na drugiej próbie chyba któryś z koleżków zaczął nagle mówić ,że Ula ma własny dom, no i tak skojarzyłem te fakty, bo ci znajomi to już wcześniej się angażowali w różne takie akcje. Powiedziałem im,że pojawiła się taka osoba, ale że wcale na mnie uwagi nie zwraca, no i na następnej próbie już nie patrzyła na mnie krzywo. Hahah. Po kilku dniach zastanawiania się postanowiłem wysłać zaproszenie na fejsie, no i się zaczęło. Zwroty i słowa które już wcześniej słyszałem. Wiedziałem już praktycznie od początku, że to nie Ula  rozmawia ze mna na fejsie, tylko Ty, ale było to wszystko zorganizowane tak, że praktycznie nie mogę mieć pewności, bo może zadzwonić telefon i będę rozmawiał z Ulą, która będzie mówić o tym o czym Ty pisałaś i odwrotnie Ty możesz pisać o tym o czym Ula mówi. Ale spoko, niech tak będzie, nie wiem co się wydarzy, ale chętnie sie przekonam. Ula to taka moja bratnia dusza, no ale jak sie o kimś wie wszystko, to nietrudno bratnią duszę wymyślić. Bo nie wierzę ,że tak naprawdę Ula jest dokładnie taka. Gramy sobie na trąbkach, miło spędzam czas, trochę się tak oswajam z różnymi sytuacjami. Taka jakby tresura hahah Jestem układany, tresowany, jest wesoło. Na początku myślałem, że Ula jest ,zoną koleżki waltornisty, myślałem też ,że sama grała kiedyś na waltorni i w sumie chyba grała, bo jak zapytałem to mzaraz zmieniła temat, uciekła ze wzrokiem . Nie umie kłamać chyba, albo tak miało być, żeby wzrosło napięcie. Chyba udawała ,ze nie umie, żebym myślał, o tym ,że nie umie. To jest taka gra, żebym się stresował, ale ja już jestem spokojny. Myślę ,że to żona koleżki, który biega, ale wcześniej myślałem ,że to żona strazaka, strażnika hahah.  Spoko, gramy sobie i jest fajnie, na zdjęcie już patrzę tylko Twoje. Ciekawe co się jeszcze wydarzy. Dobrze ,że na tej trąbce zacząłem grać, dużo się dzieje, trochę przez rok byłem zakręcony, ale już doszedłem do siebie i zobaczymy co będzie dalej. Ula biega, ja tez zacząłem, jeździ na rolkach, też miałem w planach i już zaczęliśmy jeździć z małolatem. Ma ciekawą pracę, którą lubi. Też chciałbym mieć taką ,ąle to już się nie uda. Chociaż w sumie to ja nawet lubię swoją robotę , co może być śmieszne dla kogoś. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Jutro też gramy, może coś jeszcze kiedyś napiszę o naszym graniu.

88888888 : :
cze 02 2014 SIEĆ
Komentarze: 0

Zorientowałem się ,że wpadłem w sieć w kościele. Graliśmy na Święcie Pszczoły. Wcześniej nawet nie wiedziałem,że jest takie święto. Zdążyłem tylko wysiąść z auta, a już mi ktoś mówił ,żebym poszedł po marynarę swoją do kapelmistrza i jeszcze dodał -a jaka laska tam jest,organistka. No jeszcze nic nie podejrzewałem, ale już jak siedzieliśmy na chórze i dwie panie ustawiły się po dwóch stronach orkiestry- z jednej strony Basia, a z drugiej Kasia. Stary numer, widziałem już w liceum. Ale ja tego dnia, akurat wpatrywałem się w panią organistkę. Czad, taka gra nogami na organach w krótkiej spódniczce. Robiło wrażenie. Akurat po stronie organów stała Kasia. Ja tak ogólnie chyba na skutek sugestii kapelmistrza- dużo dobrego opowiadał , o pani dyrektor Basi- bardziej tak w tamtą stronę bym spoglądał, no ale te organy to mnie obezwładniły wtedy. Później wyszliśmy sobie z kościoła i trochę pochodziliśmy wśród straganów z miodem, i takimi tam różnymi, cały czas Basi szukałem w tłumie, ale jakoś uciekała przede mną. Za to Kasia była bardzo miła- ładnie graliście, brzmieliście. Kapelmistrz zapoznawał się tym czasie z panią organistką- wiadomo, układy, może się przydać taka znajomość. Trochę było zamieszania i nie zauważyłem kiedy odjechał autobus z częścią orkiestry i moją trąbką, którą tam zostawiłem. Trochę mi była potrzebna, bo na drugi dzień też coś mieliśmy grać, ale nie miałem numeru telefonu do nikogo znajdująceo się w tym autobusie, a kapelmistrz , owszem chciał mi dać numer do Basi, ale się rozmyślił w połowie numeru i zaproponował ,że sam zadzwoni. On ogólnie tych numerów nie chce nikomu dawać, zaborczy strasznie na te numery hahah. Mogłem jeszcze poczekać i pojechać później po trąbkę, ale syn był i tak mi nie pasowało trochę na całą niedzielę go zostawiać. Ciekawe kto by przygarnął moją trąbkę. Może kierowca? hahahah Nie sprawdziłem, ale myślę ,że te panie to tak bez przekonania grały. Ci wszyscy ludzie to muszą mnie za debila kompletnego mieć, tak się pozwalam wpuszczać w różne akcje, no ale tak się starają to nie chcę psuć zabawy. W banku też było ciekawie, Kasia zrobiona na bóstwo powiedziała do mnie swym aksamitnym głosem - do soboty. Co sie tam bedzie działo w tą sobotę myślałem sobie. Mieliśmy grać na imprezce ostatkowej. Kasia nawet miała jedno wolne przebranie- kufel piwa. W sumie to się mogłem przebrać, ale tez tak bez przekonania było to, rozgrywane. Tańce były, dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłem się w wężu za Kasią, ale później wpadłem między grupę pań w wieku emerytalnym i jeszcze kankana trzeba było tańczyć, a to już mnie przerosło. Były jeszcze zapowiedzi na samym początku przygody w orkiestrze,że nowy mundur dostanę i że miara będzie brana hahahah, ale na zapowiedziach się skończyło. Ogólnie bardzo miłe wszystkie panie, tylko trochę mnie martwi,że tak sobie o mnie myślą pewnie- ale baran, a ja nie twierdzę ,ze jakiś niewiadomo jaki bystry jestem , ale aż taki nie bystry to nie jestem. Muszę szczerze przyznać ,że osoba klarnecistki Beaty miała chyba decydujący wpływ na wybór tej właśnie orkiestry, no może nie na wybór,ale na bliższe zapoznanie się z orkiestrą na pewno. A jak już się zapoznałem to mi w sumie się spodobała- orkiestra, Beata też, ale narzeczony -nie wygląda na takiego który nie miałby nic przeciwko,żeby Beata trochę coś tam poudawała hahaha. Budzi grozę, tak spodełba na mnie patrzył na ostatnim koncercie. Ale przecież tylko kilka razy na zdjęcie sobie spojrzałem. No ale sorki. Hhahah. Jest jeszcze saksofonistka Magda, ma podobną do Twojej- aktualnej chyba- fryzurę. Chociaż w sumie to nie wiem , Ty tak często zmieniasz fryzury. Magda jest jedną z niewielu osób, która nie mówi do mnie Grzesiek. I już za to bardzo ją lubię. Jeszcze wiele imprez przed nami. Będzie się działo pewnie. Ogólnie jest wesoło. Wszyscy się śmieją ze mnie, ale ja też mam niezły ubaw. 

88888888 : :
cze 02 2014 ORKIESTRY DĘTE
Komentarze: 0

Kiedy po długiej przerwie w graniu na trąbce, kupiłem sobie w końcu instrument, zacząlem się rozglądać za jakąś orkiestrą. Teraz jest internet, kiedy wcześniej jeszcze grałem , nie było. Można sobie zobaczyć  składy różnych orkiestr, foty, z różnych imprez, z sal prób. Ogólnie to jest to wygodne, bez wychodzenia z domu można poznać tak trochę, te grupy ludzi. Są informacje  co graj ą , kiedy próby. Rozejrzałem się więc wśród wszystkich okolicznych orkiestr i tak jakoś szczególnie mnie zainteresowała jedna z nich. Nie wiem w sumie dlaczego, może za sprawą kilku kobiet w składzie. Zawsze męskie towarzystwo było, a tutaj klarnecistka, saksofonistka. To mogło zaważyć , ale samo trfienie na ten właśnie zespół to był przypadek. Szukałem orkiestry z miejscowości w której kiedyś grałem i tak trafiłem na tą akurat orkiestre. Poczytałem sobie, coś tam na stronie Ośrodka kultury przy którym działa ta orkiestra i w sumie to też samo miejsce mi się spodobało. Dworek taki nad stawem. Lubię ogólnie takie miejsca, za miastem . Jeżdżenie autem po mieście mnie męczy od jakiegoś czasu, a jak mogę sobie za miasto gdzieś wyskoczyć to wręcz przeciwnie. Dlatego wcale mi nie przeszkadzała odległość jaką miał bym pokonywać w drodze na próby. Tak to właśnie dokonałem wyboru, ale do wybrania się na pierwszą próbę minęło jeszcze dużo czasu. Zacząłem grać we wrześniu, po urlopie akurat wpadło mi parę setek ekstra kasy. Szef miał gest i kupiłem sobie w końcu pierwszą trąbkę, całkiem własną. Poczytałem w necie, gdzie gra ta orkiestra, jakie imprezy i tak sobie pomyślałem ,że dobrze było by dołączyć do nich jeszcze przed końcem roku, zawsze tak przed świętami jest taka wporzo atmosfera, ale jakoś nie czułem się jeszcze na siłach. Po nowym roku pomyślałem, żeby już na Wielkanoc to tak na bank zacząć tam grać. Były fotki z grania w kościele rok wcześniej, ale znowu jakoś ten czas tak mijał szybko i zanim wykonałem jakieś ruchy, już było po świętach. Cały czas grałem na trąbce, casami to nawet za dużo, kontrolowałem też w necie ,co tam w orkiestrze słychać. Poznałem już tak na fotach prawie wszystkich członków, kapelmistrz- wojskowy jakiś, taki zbieg okoliczności, jak kapelmistrz z podstawówki, a późnie się jeszcze okazało ,że też gra na puzonie i autem tej samej marki jeździ tylko nowszym modelem oczywiście. Ale zanim się o tym dowiedziałem, postanowiłem posłuchać na żywo co ta orkiestra gra. Pojechałem sobie do tego ośrodka, bez auta, tak na pieszo w sumie chyba tam doszedłem. Miałem jakieś słabsze dni wtedy, komunia syna, ogólna lipa jakaś, a jak mam taki nastrój to lubię sobie chodzić. I tak szedłem, może trochę czynmś jechałem, nie pamiętam , byłem już niedaleko, kiedy usłyszałem jak grają. wiczyli na dworze, chyba w marszu, rozpoczynanie i kończenie. Tzw. zrywanie, ale nie zdążyłem zobaczyć , bo zanim dooszedłem to już nie było ich na zewnątrz. Trochę się tam pokręciłem wokół tego ośrodka, czekając aż znowu zaczną grać , ale jakąś dłuższą mieli przerwę i jeszcze ochroniarz mnie obserwował. W sumie mogłem powiedzieć ,że orkiestry chcę [posłuchać i już, ale tak jeszcze nie byłem może całkiem pewny, że chcę tam grać. Ogólnie chciałem posłuchać jak grają , ale już tego dnia nie usłyszałem. Miejsce bardzo mi się spodobało- taka oaza, ciszy i spokoju. Naprawdę super. Postałem jeszcze trochę czekając, że może jednak zaczną grać, obaczyłem kilku młodych ludzi z puzonami. Biały bus pojechał do sklepu- orkiestrowe klimaty, pomyślałem sobie. Pewnie zaczynają chłopaki zajęcia w sekcjach. Nastepny mój wyjazd w tamto miejsce to już była imprezka z okazji Nocy Świętojańskiej. W sumie przypadkiem tam trafiłem w tym dniu. Przechodziłem akurat przez mijscowość w której na słupie ogłoszeniowym wisiało zaproszenie na tą imprezę. Data się zgadzała idealnie, byłem niedaleko, to już okazji, zeby posłuchać na żywo zmarnować nie mogłem. Imprezka była naprawde z rozmachem przygotowana. Dużo się działo. Na orkiesytre trzeba było czekać trochę , bo wcześniej inne mniejsze zespoły takie ludowe występowały. Byłem już , po sporej ilości wypitych piwek, kiedy pojawili się na scenie. Dali czadu, publika trochę drętwa, starałem się trochę rozruszać towarzystwo heheh, ale jakieś małolaty popatrzyli na mnie jak na świra, to już sobie odpuściłem. Kapelmistrz też próbował- proszę bardzo pan zrobi węża haha, ale nie było chętnych, ja byłem dobrze nastawiony w tym dniu, już miałem tego węża robić, ale w końcu nie zrobiłem. Jeszcze ze dwa piwka i by wąż był na bank hahahah Balony z życzeniami poleciały do nieba, później przemarsz nad staw i wyławianie wianków. Nie było chętnych zbyt wielu do kąpieli, pani dyrektor ośrodka, starała się jak mogła rozruszać towarzystwo. Widziałem już wcześniej panią dyrektor na focie z grania w kościele. Zaskoczony byłem organizacją tej imprezy, naprawdę z rozmachem. Wcześniej przechodziłem przez większą miejscowość , też coś tam się działo nad stawem, ale tylko jakiś didżej z browarem coś tam ściemniał, kikanaście par się bujało przed sceną., a Noc Świetojańska na której byłem to mimo,że miejscowośc dużo mniejsza- naprawdę czad. W orkiestrze, w pierwszym rzędzie znane już z fotografii- klarnecistka i saksofonistka. Zdziwiło mnie trochę ,że tam mało trębaczy było tego dnia. Fajnie grali i zaraz przy pierwszej okazji zapytałem kapelmistrza czy można dołączyć. I już na nastepnej próbie byłem. Poznałem panią dyrektor - Basię i reszte składu. I tak się zaczęła moja kolejna przygoda z orkiestrami dętymi. Orkiestrami , bo okazało się ,że to są dwie połączone orkiestry. Na początek zaraz imprezka w kościele. Pierwsze moje granie w kościele, wcześniej nie było okazji. Graliśmy na pożegnaniu proboszcza z parafii kapelmistrza chyba. Ogólnie kapelmistrz, gość mocno związany z kościołem chyba, ja wręcz przeciwnie, ale co tam każdy robi co mu się podoba. Nastepna imprezka- pod kościołem, ślub jednego z członków orkiestry. W drodze na to granie pogadałem z kapelmistrzem sobie i dowiedziałem się ,że był też w orkiestrze wojskowej. Trochę tak na mnie dziwnie patrzył. Takie miałem odczucie,że dziwi go że ja tam chcę grać w tej orkiestrze. Nawet chyba zapytał - dlaczego i sam odpowiedział, że chyba to muszę lubić , bo płacić nie płacą. No w sumie to wcześniej jak grałem , to płacili, ale jakieś duże to pieniądze nie były, a grać lubię, zawsze lubiłem. Z graniem to jakiegoś problemu nie miałem nigdy, zawsze dawałem radę, ale tutaj to trochę mnie dziwiło,że taki wychwalany byłem. Nieswojo się czułem, bo jakoś super to nie gram, taki przeciętny poziom amatorski, ale w sumie poprzedni kapelmistrz żołnierz puzonista, jeżdżący skodą też mnie zawsze wychwalał. Hahah. To może dlatego. Zastanawiam się ,a w sumie to jestem pewien ,że zanim się pojawiłem w tej orkiestrze to sieć już była na mnie zastawiona. Na początku się nie zorientowałem. Lubiłem sobie tam jeździć wcześniej i pograć trochę w aucie nad stawem. Muszę też kiedyś na ryby tam wyskoczyć. Kapelmistrz bardzo przypomina tamtego nieżyjącego już kapelmistrza. Zastanawiam się czy to zbieg okoliczności. Kiedyś jechaliśmy na jakieś granie i nawet skoda taka jaką jeździł pan Stasiu T. jechała. Pan Stasiu to był taki gość, który twierdził ,że trzeba mieć znajomości, układy, ogólnie trzeba tak robić ,żeby dobrze było. Żeby kasa się zgadzała, nowy kapelmistrz tez często mówi o pieniądzach. Zawsze na mnie patrzy wtedy, chyba wie ,że ja ich nie mam. hahah. Kiedyś coś tam o wędkarstwie zaczęliśmy rozmawiać, powiedziałem, że tak sportowo łowiłem kiedyś, coś tam o cenach sprzętu, to tak spojrzał na mnie jak na świra. Nie wiem o co mu chodziło, może śmieszne mu się wydało,że gadam o wędkach po kilkanaście tysięcy jeżdżąc polonezem. Pewnie tak. Ogólnie tam wyczuwam, że to moje auto jakieś emocje wzbudza. Co to za rożnica czy to kilkunastoletni polonez, czy kilkunastoletnie jakieś inne auto. Jak jest w dobrym stanie technicznym ,to mnie nie przeszkadza że jest polonezem. Temat pieniędzy się cały czas przewija- kasa, dom. Nie wiem czy chcą mnie dołować, czy to może jest normalne, tylko ja jestem jakiś nienormalny. Nie mówię o kasie, bo o nieobecnych się nie mówi hahahahah. No i jeszcze dżentelmenem jestem. Jeżdżę tam ,bo sobie chcę pograć, taka odskocznia. Pewnie że było by fajnie, jakby można było przy okazji coś tam sobie dorobić, ale to moje granie to jest taki poziom ,że nawet nie wypadało by jeszcze oczekiwać gratyfikacji. Może za dużo od siebie wymagam hahah. To chyba kwestia etyki. Jak ktoś skończył jakąś szkołe, to ma prawo oczekiwać ,że zapłacą. Ja sobie jestem amatorem,mam akurat teraz taki pomysł ,żeby sobie grać i gram. Nie interesuje mnie co sobie ktoś myśli o mnie. Malutkie te orkiestry teraz. Na próbie po kilka osób, kilkanaście to już dużo. Dwie połączone orkiestry- 20 , czasami nawet mniej. To pewnie kwestia tej kasy, wcześniej chyba coś tam mili płacone, za dojazdy może. Nie wiem dokładnie, ale z unijnej kasy był t projekt, później się skończył i zbiegło się to ze spadkiem frekwencji na próbach. Pewnie coś jest na rzeczy, bo wiadomo- jak nie wiadomo o co chodzi....... Takie czasy, kasa się musi zgadzać. Mnie sie nie zgadza, ale ja jakiś inny jestem. Taki mój pomysł, kiedy zaczynałem myśleć o trąbce znowu to było tak, z dzieckiem związane. Małolatów też mało w orkiestrach. Jeden chłopak na dwie orkiestry. Namawiam swojego syna , ale ciężko idzie. Musiałby repertuar mu podpasować. Może się uda, w sumie jest czas jeszcze, 10 lat to taki wiek ,że na dętym instrumencie się zaczyna dopiero. Jak by tak każdy swojego dzieciaka przyprowadził, wnuczka, jakiegoś innego młodego krewniaka, znajomego itd. to może udało by się jakoś to rozkręcić. Problem to instrumenty, ale najważniejsze są chęci. Najpierw muszą być dorośli zmotywowani. Tylko że w tych czasach, gdzie wszyscy o kasie myślą , to nie idzie w parze z takimi działaniami, bo z tego kasy nie będzie, a jeszcze trzeba wydać, czas poświęcić, a o czasie też mówią, że to pieniądz. Dlatego tak to wygląda, ale nie ma co narzekać , bo jeszcze istnieją te orkiestry i ja wierzę,że może sie coś zmienić na lepsze. Tylko muszą wszyscy chcieć. Rodzice małolatów, dyrektorzy szkół, domów kultury, nauczyciele, burmistrze, wójtowie, politycy wszystkich szczebli. Są ci ludzie wszyscy dookoła, jedni mogą bardziej pomóc inni może mniej, ale to chodzi o to ,żeby chcieli. Tylko właśnie nie wiem ,czy będą chcieli , jak nic z tego tak za bardzo - korzyści takich wymiernych- nie będzie.

88888888 : :