Najnowsze wpisy, strona 5


cze 01 2014 2 RAZY 23
Komentarze: 0

Ogólnie to wydaje mi się ,ze jestem spostrzegawczy , ale kilka lat temu wpadłem w sieci własnej niespostrzegawczości. Tak do dzisiaj jeszcze, jest mi to wypominane, albo mi się wydaje. Wszystko zaczęło się jesienią, akurat rozstałem się z matką mojego syna i wróciłem na tzw. stare śmieci po kilku latach zamieszkiwania w innym miejscu. Szedłem sobie kiedyś z psem , i tak jakoś w sumie nie wiem , jak to się stało, pies mnie jakos tak pociągnął do tyłu, i odwróciłem się ,żeby zobaczyć co jest z tym moim psem , czego sie tak szarpie i zobaczyłem  kobietę wysiadającą z auta marki Daewoo Matiz. Tak sobie spojrzeliśmy na siebie i poszedłem dalej. Auto stało codziennie pod blokiem i przechodząc zawsze sobie tak ,myślałem , że fajnie by było znowu spotkać tą panią kiedyś podjeżdżającą pod blok. Ale z reguły, albo auto już stało, albo nie było jeszcze auta. Trasę spacerów miałem ustawioną,tak żeby tam przechodzić zawsze obok tego parkingu. Później o czymś tam innym myślałem, Trochę byłem zakręcony taki wtedy, średnio tak znosiłem rozstanie z dzieckiem, myśl ,że mieszka moje dziecko z matką i jakimś obcym facetem . Tak się wbijałem w różne marzenia w sumie, żeby zapomniec o rzeczywistości. We wchodzeniu w taki stan świadomości pomagały mi różne używki, tak od czasu do czasu. Czasami codziennie też się zdarzało, ale najczęściej  co kilka dni. Dziwne to było zachowanie, ale tak akurat wtedy się jakoś poskładało to wszystko. Najgorsze jest to ,że ja do dzisiaj tak naprawdę nie wiem , kogo wtedy widziałem , ten pierwszy raz na parkingu. Chyba właścicielkę auta, ale głowy bym nie dał, zresztą nie wiem kto był właścicielem tego auta. Tak sobie przechodziłem tamtędy z psem i dopiero chyba wiosną, jadąc autem minąłem tego Matiza na ulicy, zrobiłem szybką zawrotkę i pojechałem pod blok gdzie zawsze stało to auto. Zostałem oczywiście zauważony, pani stała i przegladała sobie jakieś kartki, spogladając też w moją stronę. I znowu nie wiem kto to był, bo poźniej okazało się ,ze tym autem jeździły trzy panie. No niestety nie wiedziałem o tym , od początku. Teraz to już wiem ,że byłem wkręcany wtedy i że to się nie działo przypadkowo, chociaż cel tego wszystkiego do dzisiaj nie jest dla mnie tak do końca jasny. Wtedy- tamtej wiosny byłem przekonany, że to jakieś moje przeznaczenie, że los się do mnie uśmiechnął, hahaha. Zacząłem już z uporem maniaka wypatrywać właścicielki auta podjeżdżającej na parking. Trochę mnie dziwiły często zmieniane fryzury, no ale tak jakoś w tym całym zamieszaniu, jakie sobie sam wprowadzałem w swoje życie, nie zważałem na to. Raz włosy, dłuższe , raz krótsze, zastanawiałem się, ale najważniejsze dla mnie było , żeby zobaczyć jak to auto podjeżdża na parking, albo jak z parkingu odjeżdża. Wpatrywałem sie wtedy w osobę kierującą i te zmieniające sie fryzury mnie dziwiły, ale nie były w stanie zburzyć radości z samego widoku żywej osoby w aucie. To dziwne, ale ja do dzisiaj jeszcze się za srebrnymi Matizami oglądam. Numery były z okolicy miasta w którym mieszkam, zacząłem się zastanawiać w jaki sposób dotrzeć do właścicielki. Przeszukałem ,jeszcze zimą, serwisy społecznościowe, akurat Nasza klasa była na topie wtedy. Spędziłem trochę czasu w kafejce internetowej, osób mających w opisie miejsca zamieszkania dwa miasta - to z tablicy rejestracyjnej i to w którym mieszkam , było trochę , ale cierpliwie przeglądałem profile, nawet kilka pań na fotach było podobnych, cos tam napisałem w stylu- czy pani nie mieszka może tu i tu, ale ,żadna nie odpowiedziała. Miałem zrytą czachę, chyba cały czas mam, no ale już tak mam hahha. W końcu w którąś sobote minęliśmy się na ulicy, no i tez nie wiem , tak na sto procent, z kim, chociaż chyba wiem z kim, z tą osobą spotkałem się już wcześniej, nawet kilka razy. Tyle że ręki bym sobie uciąć za to nie dał. No ale, co ja mogę sam jeden, jedna zryta czaszka, przeciwko całej armi ludzi. Wtedy pań było co najmniej dwie, te zmieniające sie włosy nie dawały mi spokoju. Patrzyły tak na mnie zachęcająco- tak mi się wtedy wydawało, teraz już wiem ,że były to spojrzenia mówiące- hej leszczu wkręć sie w tą akcje to będzie niezły ubaw hahahah. I się wkręciłem , bo ja się tak ogólnie łatwo wkręcam, to chyba taka jakaś, nie wiem jak to nazwać, po prostu wtedy chciałbym żeby to sie działo tak naprawdę. Dobrze to z moją głową wtedy nie było, jak już wpadłem  na pomysł,żeby jakiegoś diabła- zapach do auta za wycieraczkę włożyć, ja pierdykam , masakra. Teraz jestem dużo normalniejszy niż wtedy hahah. Nie wiem w sumie co ja wtedy miałem za plan , jak tego diabła wymyśliłem. To wszystko przez ten strach przed dziewczynami, towarzyszący mi od zawsze. W sumie to ja nie wiem , cały czas jak się zachowywać w różnych takich sytuacjach damsko-męskich. Nie widziałem takich zachowań, w domu, ojciec nigdy nic matce nie dawał, żadnych tam kwiatów , czy tam czegokolwiek, z dziewczynami za wiele do czynienia nie miałem , co nie oznacza ,że z facetami miałem hahah, zaraz się jakieś zaczną przytyki. No tak wpadłem na pomysł tego diabła, pomyślałem  sobie, jak ta laska powiesi diabła w aucie to znaczy ,ze jest oki. No nie jestem normalny- co zrobić. Ale diabeł się nie pojawił w furze. Nie wiem czy wogóle ktoś inny go nie wyjął zza tej wycieraczki. Później już wpadłem na pomysł,że włożę kartkę , za wycieraczkę, taką z numerem telefonu, że niby chcę kupić  to auto. Ale jeszcze wcześniej śledziłem matiza w drodze do pracy i też nie wiem kto nim jechał wtedy, ale znalazłem profil tej firmy na Nk i już później znalazłem też tam osobę z którą sie spotkałem wcześniej, to wiem na pewno, i rozmawialiśmy przez telefon, zaraz po tym wyśledzeniu, miejsca pracy. Tego jestem pewien też. W sumie to ja Ciebie szukałem wtedy, tylko te włosy tak mnie myliły, miałaś kilka kolorów. A na zdjęciu na Nk jeszcze inne. Ale w kozaczkach z foty na Nk raz Cię widziałem i włosy miałaś czarne wtedy. Na kartce włożonej za wycieraczkę podałem numer GADU GADU, dzień wcześniej założyłem sobie konto. Włożyłem tą kartkę i pojechałem na ryby, zawody jakieś były, ale nie łowiłem, zadzwonił telefon i w sumie to zaskoczony byłem. Powiedziałem -halo i usłyszałem tylko jak ktoś powiedział takim samym tonem- halo. Ton był taki jaki ja byłem ogólnie wtedy, teraz już nie mówię takim tonem. Na gadu gadu też była odpowiedź- auto nie jest na sprzedaż i jeszcze było zdjęcie na profilu, no i to nie było Twoje zdjęcie, ale myślałem że to jakiś żart z tym zdjęciem i w sumie to dobrze myślałem. Bo ja cały czas wiedziałem ,że Ty tam jesteś gdzieś, tak samo jak teraz wiem ,że jesteś. No ale zacząłem sobie tam pisać na gadu gadu z osobą z foty, ale tak naprawdę to z Tobą. Trochę mnie ta sytuacja rozbiła wtedy, nie dałem sobie rady hahahah. Zacząłem fajki palić, ale to już wcześniej kiedyś, jak nie było auta pod blokiem. Do akcji wkroczyła jeszcze jedna kobieta- koleżanka, współlokatorka właścicielki auta. Później okazało się ,że siostra, ale to po jakimś czasie dopiero na to wpadłem. Wcześniej jeszcze była róża za wycieraczką- dla Ciebie, ale zawsze mnie załatwisz, nie mam szans. Później to już mnie to mocno rozbiło, pisałem na tym gadu gadu, różne rzeczy, na koniec jeszcze nakrzyczałem przez telefon na jedną z dziewczyn. Masakra, ale w sumie wrażeń było dużo, co nie usprawiedliwia takich zachowań z mojej strony. Tak ogólnie to do wszystkich zdarzeń z dzieciństwa, które podcinały mi skrzydła, później doszedł jeszcze długi , kilka razy przerywany i rozpoczynany od początku związek z matką mojego syna , która też mi dobrze dokładała zawsze. Jak tak wszyscy powtarzają - głupi jesteś, nie uda ci się , nie poradzisz sobie, co? ty chcesz coś tam zrobić? hahaha. Od matki syna słyszałem - jesteś nieudacznikiem , każdy jest od ciebie lepszy, nic nie potrafisz, jesteś beznadziejny, itd itp. A zaraz po tej akcji z matizem śmiała się i pytała czy jej nie chcę na kawę zaprosić, bo z tą kawą to była sugestia koleżanki, współlokatorki. Zaproś ją na kawę. W sumie to nie byłem nigdy chyba na kawie z kobietą , co nie oznacza ,że byłem z facetem hahahah. Szkoda ,że nie poszliśmy na kawę w ten wieczór kiedy spotkaliśmy się na przystanku, ale chyba tak miało być. Za to niedopatrzenie to przepraszam, no ale trudno się było zorientować o co chodzi, w sumie to cały czas nie wiem , ale tak jakoś się cieszę kiedy czuję Twoją obecność w moim życiu. 

88888888 : :
cze 01 2014 SZKOŁA
Komentarze: 0

Chodziłem do wielu szkół i w sumie to w każdej się czegoś nauczyłem, ale skończyłem tylko jedną. Trochę lipa, jak trzeba gdzieś wpisać wykształcenie- podstawowe. Ludzie pewnie od razu sobie myślą -jakiś debil, nawet zawodówki nie skończył. Mógłbym mówić , czy pisać co tam mi do głowy przyjdzie, czasami tak robiłem, ale po co. Przecież to nie jest ,aż takie ważne jaką się szkołe skończyło, tzn. jest ważne, ale dla tego kto tą szkołe taką czy inną skończył, ale tak dla ludzi, jakie to ma znaczenie co tam sobie o mnie ktoś pomyśli. Przecież jak bym chciał to bym sobie skończył jakąś szkołę. Nawet to liceum do którego zacząłem chodzić kilka lat temu. Nie pasowały mi te weekendy. Żebym miał babcie i dziadka , takich żeby coś tam chcieli porobić z moim synem, ale oni jakoś tak nie palili się, miałem wrażenie ,że im przeszkadza, jak muszą z nimw domu siedzieć kiedy ja w tym liceum byłem w niedzielę. Ogólnie to tam wesoło było, lubiłem tam chodzć, fajna była ekipa. Tylko o syna chodziło. Tak poza tym to było wporzo wszystko. Takie szkoły finansowane z funduszy unijnych to taka ściema, chodzi tylko o to żeby frekwencja się zgadzała. Jakieś prywatne , za kasę tęż pewnie tak funkcjonują. Może mnie na strażaka nie przyjmą do OSP z podstawowym hahahh, to będę musiał znowu iść do szkoły. W sumie to znowu by wesoło było, tylko już chyba przekroczyłem limit wieku. Podstawówkę skończyłem bez problemów, ale później się już nie miałem ochoty dalej uczyć. Taki bunt nastolatka. Pół roku w zawodówce- zawód elektromechanik maszyn i urządzeń. Straszne nudy, prymusem byłem , same piątki, tak krzywo na mnie zaczęli patrzeć kumple, ale ogólnie przedmiot elekromechanika to mnie nudził, męczył. Na praktykach to już wogóle była masakra. Z dwa miesiące skręca;liśmy jakieś wyłączniki- WK 5P. Później frezarki, tokarki , jaja sobie zaczęli ze mnie robić jakieś oszołomy ze starszych klas i to mnie już definitywnie zniechęciło do tej szkoły, ale ogólnie to nie kręcił mnie jakoś ten fach. Pół roku sobie wychodziłem tylko rano do szkoły i zwiedzałem miasto i okolicę.  W nastepnym roku Zasadnicza szkoła kolejowa. Pociągi zawsze mnie kręciły, bo mieszkam przy torach. Zawód też coś podobnego- elektromonter. Nie mogłem się odnależć generalnie wśród innych luidzi w tej szkole. Tak ogólnie jeszcze w podstawówce też miałem problemy z takim odczuciem ,że nie jestem akceptowany, no nie wiem jak to określić, bałem się generalnie czegoś, ludzi ogólnie. Jeszcze mnie straszyli kumple co to tam się będzie działo w tych szkołach. W podstawówce to dopiero tak w 4 klasie się z ludźmi jakoś zaprtzyjaźniłem, może w trzeciej. Pierwsze dwie klasy to praktyczne przemilczałem , no tylko odpowiadałem na pytania nauczycieli. Trzy lata zawodówki , to trochę mało by było ,żeby się przyzwyczaić do nowej sytuacji, już taki byłem wtedy. Do tej kolejowej szkoły chodziłem z dwa miesiące, później znowu zwiedzałem miasto i okolicę. Jeszcze był epizod w sumie dwa w szkołach- włokienniczych. W jednej okazało się że miałem być jedynym chłopakiem w klasie- to już wcale nie poszedłem , nawet na jedną lekcję, w drugiej szkole też to był zespół szkól włokienniczych, a zawód, chyba dziewiarz. Byłem jeden dzień. Chyba jeszcze był jakiś chłopak , może nawet kilku, nie pamiętam dokładnie. Miałem trochę fryzurkę wzbudzającą śmiech wśród płci przeciwnej, no i jak parsknęła smiechem jakaś laska, to już na drugi dzień znowu sobie poszedłem gdzieś przed siebie. Tak się włóczyłem po mieście, jeżdziłem tramwajamiu, autobusami, czasami pociągiem gdzieś pojechałem. Jak tak sobie sam szedłem to nikt się mnie nie czepiał, że tam coś nie takie- włosy, ciuchy, czy tam nie wiem co jeszcze sie tym ludziom nie podobało, często też słyszałem ,że chudy byłem. No byłem , ale bez prtzesady, co to ja jeden chudy byłem, ale do mnnie się tak jakoś przyczepiali ci ludzie, a może ja jakiś byłem przewrażliwiony, na ten śmiech. No i tak sobie te trzy lata spędziłem chodząc przez większość czasu po mieście. A później już poszedłem do pośredniaka, żeby mnie skierowali do jakiejś pracy, mogłem sobie wybierać jaki vhciałem zawód. Byłem z koleżką takim, wybraliśmy razem zawód stolarza, ale on badań nie przeszedł pozytywnie, ale ja poszedłem do tej pracy. Trzy miesiące było takiego niby przeszkolenia, ale w sumie to normalnie pracowałem na produkcji. Spoko była robota, fajna ekipa, nawet widziałem niedawno jednego koleżkę - Sławka- Romana.  Było kilka osób tam takich na tym przyuczeniu, nawet pdobała mi się ta robota, ale męcząca. Hałas, i naprzerzucać dech też się trzeba było. To co teraz robię to naprawdę w porównaniu z tamtą robotą jest relaks. W sumie to zawsze sobie tak myślałem, jak się tak szwendałem po mieście, że chciałbym mieć taką pracę w której nikt się nie będzie do mnie czepiał o nic. Teraz tak mam, pełny luz. Na tej stolarni też było spoko, ale praca na pewno bardziej męcząca, zarobki też cienkie. Później poszedłem do wojska. Jak już się urwałwem z wojska to znowu pracowałem jako stolarz, ale to juz pisałem, o Kaśce. Noi i tak już zostało to wykształcenie podstawowe. Ale co tam , się marszczyć jest jak jest, jak się komuś nie podoba no to co ja mu poradzę. W sumie jak bym tak zsumował te wszystkie szkoły, to by się uzbierało- zaraz policzę- no z rok chodziłem do tych wszystkich szkół chyba hahahh. Jedna trzecia zawodówki. Mogę mówić- niepełne zawodowe hahahahh. Wykształcenie- zawodowe, niepełne hahahah Nie no żartuję. Wykształcenie- podstawowe, ale stać mnie było na więcej, tylko tak wyszło akurat.

88888888 : :
maj 31 2014 WYJAZD NA WIEŚaki
Komentarze: 0

Jedziemyna wieś- pytał ojciec matki. Ja nie jadę- słyszał w odpowiedzi, jak chcesz to sam jedź z Grześkiem. Ogólnie to zacznę od wyjaśnienia ,że nie lubie jak ludzie mówią do mnie Grzesiek. Ojciec tak zawsze do mnie mówił. No i tak jeździłem  z nim na tą wieś. Najpierw wsiadaliśmy do pociągu. Kilkadziesiąt minut jazdy, w milczeniu, ja sobie coś tam nuciłem. Słuchałem stukotu kół i byłem generalnie w swoim świecie. Później wysiadaliśmy i szliśmy pieszo na przystanek PKS. Ale to taka była droga szlakiem sklepów i knajp. Znałem wszystkie miejsca ,gdzie można było kupić alkohol. Czasy były trochę inne. Wchodziliśmy do sklepu, pytanieojca -jest piwo, odpowiedź -nie ma. To dwa wina i szliśmy dalej, albo bez wina i do następnego punktu. W knajpach było lepiej z zaopatrzeniem, z reguły był browarek, a jak nie było, to pięćdziesiątka, dla mnie oranżada. Jedna pięćdziesiątka w gardło, jeszcze jedną i idziemy dalej. Knajpy z reguły zaliczaliśmy wszystkie, pzechodziliśmy obok stadionu. Raz nawet przez dziurę w ogrodzeniu widziałem jakiś moment z meczu, zamek też mijaliśmy, bo był po drodze na przystanek PKS. Ale do zamku nigdy nie weszliśmy,bo po co -pewnie myślał mój ojciec- tam wchodzić. Za to zawsze wchodziliśmy do baru , który był obok zamku. Tam też było piwo, dla mnie oranżada. Zawsze miał taki szczęśliwy wyraz twarzy jak ja tą oranżadę piłem, albo jak coś jadłem. Tych PKS-ów to za dużo tam nie jeździło wtedy, raz było jakoś szczególnie ciężko z zaopatrzeniem w alkohol i tak krążyliśmy po wszystkich punktach, ze nam w końcu autobus odjechał. Ale wino było w ostatnim sklepie, a ojciec, kiedy staliśmy na drodze i czekaliśmy na jakąś okazję powiedział- jakbyśmy od razu poszli do tego ostatniego sklepu, to byśmy zdążyli na autobus. Później coś nas zabrało, jakaś ciężarówka chyba. Jak ju się wysiadało z PKS-u to trzeba było jeszcze przejść parę kilometrów. Półmetek był przy krzyżu. Taki duży krzyż stał przy drodze. Po drodze jeszcze  kilka przystanków. Ja miałem oranżadę, ojciec piwo, a jak nie było to wino. Wypijał winiasza , rzucał pustą flaszkę w trawę, czekał aż ja skończę ortanżadę i szliśmy dalej . Czasami powiedział- a wyjszczyć się jeszcze i szedł się odlać. Raz zdobył się po dopiciu wina na pouczjącą mowę, powiedział do mnie- ty Grzesiek nie pij. Generalnie to szliśmy cały czas w milczeniu, tylko zapytał czasami- nie zimno ci, nie gorąco ci, itp. Kiedy już dochodziliśmy do celu, to siedziałem cały czas przy stole, ze wszystkimi, na stole zawsze flaszka i jakieś tam rozmowy. Miałem tam kumpli - psy. Dokarmiałem je, a one wszędzie za mną chodziły. Wychodziłem sobie na dwór i szwendałem się po podwórku z tymi psami. Latem ,poszedłem sobie do ogrodu, na czereśnie, jabłka, agrest, porzeczki. W domu w czasie kiedy byłem na dworze, trwała dyskusja - dlaczego sami przyjeżdżamy, bez matki. Ogólnie to gadali przy mnie tak jakbym jakiś niedorozwinięty umysłowo był i nie rozumiał nic. Zawsze mnie to wkurzało. Jak można o dziecku mówić - on głupi jeszcze, nie rozumie. Chyba trochę tak odwrotnie było, ale ja nawet mając kilka, czy kilkanaście lat, to nie nie powiedziałbym o kimś ,że głupi jest. Ale w sumie to czego się można było spodziewać po moim ojcu. Kiedyś z ojcem i jego ojcem na Wszystkich Świętych szliśmy na cmentarz, też parę kilometrów. Też w milczeniu, a jedyną atrakcją była dla nich flaszka po drodze i później wizyta u rodziny, gdzie też siedzieliśmy przy stole , a na stole też flaszka i coś tam do jedzenia. Ogólnie to mając kilka , kilkanście lat nie pamiętam  rodzinnego spotkania na którym nie było na stole wódki. To ogólnie chyba takie czasy były, ogólna beznadzieja ludzi do tej wódy tak pchała. Teraz też tak jest, ale chyba skala mniejsza, bo i trochę więcej możliwości ludzie mają. Lekko makabryczne te wspomnienia moje z dzieciństwa, ale zdaję sobie sprawe ,że gorzej też ludzie mieli. I to dużo. Mój ojciec to chyba jalkiś zdziwiony ,że jz nim nie gadam za dużo, ale czy jest coś dziwnego w tym . Nie wydaje mi się. Nie chce mi się z nim gadać, kiedyś bym pogadał. Jak spał nawalony,to bym pogadał, albo o tym zamku, jakbyśmy weszli zamiast do baru, albo knajpy. O meczu też, ale tez nie weszliśmy na stadion, bo trzeba było szukać wina . Teraz to już mam z kim gadać. Mam swojego syna.

88888888 : :
maj 31 2014 MAGDA
Komentarze: 0

Magda pojawiła się całkiem nagle na podwórku. Wcześniej nikt jej nie widział i któregoś dnia deołączyła do jakiejś zabawy. Miała jeszcze młodszą siostrę. Nie przepadała za nią za bardzo, bo przeszkadzała w zabawie. Najczęściesiostra z płaczem szła do domu i Magda miała spokój. Była dwa lata starsza ode mnie. Na podwórku prawie same chłopaki, raliśmy w piłkę a Magda razem z nami. I naprawdę dobra była. Niewiele mówiła, w sumie i może dlatego tak jakoś mniej się jej bałem. Ona też nie patrzyła na mnie tak jak bym się tego spodziewał. Byłem tym trochę zdziwiony. W wakacje raczej nigdzie nie wyjeżdżałem, raz w sumie byłem tylko na koloniach, ale jeszcze wcześniej zanim pojawiła się Magda. W któreś wakacje, zostaliśmy z Magdą prawie sami na podwórku. Wszyscy gdzies powyjeżdżali, tyllko my zostaliśmy. Codziennie rano po mnie przychodziła. Wcale się jej nie bałem po jakimś czasie hahah. Może dlatego,że taka była trochę jak chłopak. Tzn. robiła to co chłopaki, graliśmy w piłkę, łaziliśmy po drzewach. Obok stacji kolejowej leżały takie betonowe elementy z których zbudowali później przejście podziemne- kafle. Co robimy- idziemy na kafle, albo gramy w piłkę. Magda była w piłkę naprawdę dobra. Tak z kilka tygodni byliśmy ja i Magda, prawie sami. W sumie fajnie było, pierwszy raz tak z dziewczyną sie całkiem normalnie czułem. No może jeszcze wcześniej miałem taką koleżankę Agnieszkę, jej się też nie bałem, chyba dlatego ,że odkąd pamiętałem to była ta Agnieszka, ale później się wyprowadziła i coraz rzadziej zaczęła przyjeżdżać. W wakacje była zawsze. Ale z Magdą to było zupełnie co innego, bo jej nie było od zawsze. Miałem wtedy na podwórku nprzezwisko Czesiek. Ktoś tak powiedział i już zostało, jeszcze też Chudy, ale wolałem Cześka. Niestety opbie dzwczyny których się nie bałem, zaczęły w końcu spoglądać na starszych koleżków którzy zaczęli się pojawiać na podwórku. No i przestały się w końcu zupełnie ze mną zadawać. I z innymi moimi rówieśnikami też. Później to już nawet Magda z nami nie rozmawiała. Chyba pozostaliśmy na dłużej małolatami. Ale to w sumie chyba normalne. Widziałem jeszcze Magdę dużo później kiedy już miałem syna i ona też miała dziecko , tak prawie w wieku mojego syna. Wczśniej przestała ze mną rozmawiać i z innymi kumplami, i już tak zostało. Mój ojciec nawet zauważył, że z Magdą tak mi się dobrze czas spędzało. 

88888888 : :
maj 31 2014 ELA
Komentarze: 0

To było dawno, jakieś 30 lat temu, tak około., Uciekałem wtedy przed różnymi oszołomami . Najbezpieczniej czułem się na rybach. Rano wyjeżdżałem , to nikogo nie spotykałem, tylko wracając mogłem spotkać jakiegoś koleżkę i usłyszeć - heheh, chudy znowu na rybach byłeś, złapałeś coś heheheh, pokaż tą wędkę hehehe. Wyglądałem zawsze trochę inaczej niż wszyscy, włosy miałem jakieś inne, długie z reguły, bo jak pszedłem do fryzjera to slyszałem- heheheh ,ale masz uszy odstające, ubiór też odbiegał od takiej ogólnie przyjętej normy, bo podobo nic na mnie nie pasowało. Chudzielec to byłem zawsze. Na rybach miałem taki swój azyl. Czasami jechali ze mną jacyś kumple,ale aż tak bardzo mi nie zależało na tym. Jeździłem sobie w takie fajne miejsce, były trzy stawy, blisko od stacji kolejowej , pociągiem ze 20 minut, później z buta 15 i juz mogłem sobie łowić. W wakacje byłem tam czasami codziennie, w najgorszym wypadku co drugi dzień. Nad stawem była zawsze ta sama ekipa. Wszyscy się znali z widzenia, rybki trochę brały i było naprawde przyjemnie tam być. Cisza, spokój. Takie nietypowe były te stawy, trochę jak takie małe jeziora. Każdy brzeg był inny, z jednej strony było głęboko, z drugiej bardzo głęboko, trzeci brzeg to taka średnia głębokość i na brzegu powycinane drzewa, tzn same pnie po drzewach. Miejsce nazywane pieńki. Na pieńkach brały karasie, płotki wszędzie, leszcze na głębokiej wodzie, ale na płytkiej też czasami, co trochę mnie dziwiło, bo naprawdę tam mała głębokość była. Siedziałem sobie zawsze z wędką i nic tak w sumie mnie nie interesowało poza tym. Pliłem już wtedy czasami papierosy, ale tak okazjonalnie raczej, jakiś nałóg to to nie był jeszcze. Jakiś gość powiedział mi ,że zapach papierosowy może ryby odstraszać i pokazał mi sposób jak temu zaradzić. Trzymał fajke w spinaczu takim do prania. Pomysłowy Dobromir, ale ja też tego sposobu zacząłem używać. Któregoś dnia pojawiły się jakieś dziewczyny nad stawem. Przyszły sobie popływać. Ja to nawet w krótkich spodenkach nie chodziłem, żeby nie wysłuchiwać uwag,że nogi mam chude. Pływać też nie umiałem, tak sobie siedziałem zawsze, z wędką, czasami koszulkę sobie zdjąłem ,ale też jak nikt nie widział. Pierwszy raz były dziewczyny, jak byłem sam, pływały sobie, jedna nawet taka całkiem ładna. Następny wyjazd był z koleżkami. Grali w karty na brzegu, a ja sobiue jak zwyklle łowiłem. Dziewczyny znowu przyszły, no i tak coraz bliżej na zaczęły pływać , ąż w końcu coś tam do nich jeden kolo zaczął zagadywać. No i już później dowiedzieliśmy się,że jedna z dziewczyn to Ela. Ela mieszkała niedaleko tych stawów, miała jeszcze siostrę. Nie pamiętam w sumie jak miała na imię, ale była nazywana przez nas Szklista, bo miała jedno oko sztuczne. Nie pamiętam już kto tą ksywę wymyślił. Ksywa była trochę nie na miejscu hahah. Ale Szklista nie wiedziałea ,że tak ją nazywamy. Poźniej już codziennie buyły nad stawem , ja też i zawsze ktoś z koleżków. Skład się zmieniał. Ja niezmiennie byłem wpatrzony w spławik, no w te dziewczyny też, ale tak żeby coś tam powiedzieć to nie było takiej opcjii. Zresztą one i tanie byłyby zainteresowane co miałbym do powiedzenia, byłyu wpatrzone w tych moich koleżków. Później jeszcze jedna ich koleżanka dołączyła do grupy. Też nie pamiętam imienia, ksywa-jajecznica hahha. Też nie pamiętam , kto ją tak ochrzcił, ani z jakiego powodu. Ela była zdecydowanie najbardziej interesująca, coś takiego miała w sobie. Mógłbym się cały dzień w nią wpatrywać wtedy. Zawsze była w takich krótkich spodenkach. Szklista też spoko, taka blondyna. No ale tylko z moimi koleżkami bajerowały, ja zawsze łowiłem ryby. Raz sobie poszliśmy na pieszo na następną stację, a dziewczyny z nami. Ja szedłem z Jajecznicą, niepamiętam o czym z nią rozmawiałem, w ciężkim szoku byłem. Prawie randka hahahha. Ze dwa kilometry tak szliśmy. Zachód słońca, później już całkowite ciemności. Dziewczyny pokazały nam gdzie mieszkają, ale wakacje już się kończyły niestety. Później nas odwiedziły na osiedlu. Zawsze siedzieliśmy na jakiejś ławce. Ztymi ławkami to był niezłe chece. Ludzie nas przeganiali. Siedzieliśmy sobie, w sumie to nic złego nie robiliśmy, poza paleniem fajek, jako nieletni, a zawsze się jakiś typ znalazł któremu przeszkadzało. A to że za głośno, jeden nam zarzucał ,że mu listy ze skrzynki kradniemy. Ludzie mieli ciężkie jazdy, ale takie czasy to chyba były stresujące. Mnie stresowała obecność dziewczyn w pobliżu. Naprawdę się bałem ich. Może nie tyle dziewczyn, co tego,że zaraz jakiś kolo coś tam mi wytknie, że włosy nie takie, albo tam coś innego i zaraz wszystkie te dziewczyny będą na mnie patrzeć. Hahahh takie miałem jazdy ciężkie. Jakaś fobia. Ciekawe czy jest jakieś fachowe określenie tamtego stanu. Ela była zainteresowana tylko moimi kumplami, ale nie dziwiło mnie to, byłem pogodzony ze swoim losem. Zresztą jak  by tak było inaczej, to bym chyba ze strachu umarł hahah. 

88888888 : :