Najnowsze wpisy, strona 4


cze 05 2014 NIEDALEKO PADA JABŁKO OD JABŁONI
Komentarze: 0

Pewnie że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Moj syn też lubi muzykę. Dużo też czasu spędza przed kompem. Ja mając 10 lat ,m może trochę więcej, często bywałem w takim salonie gier. Tak się to nazywało, takie automaty. Komputera nie miałem , zresztą prawie nikt wtedy z rówieśników nie miał. Ale na te automaty prawie wszyscy chodzili. Teraz mają małolatyw domu, wszystko, gry, ale też np. karaoke. To jest fajna rzecz. Można sobie pośpiewać.  Ja lubię śpiewać, nie tylko poalkoholu hahah, mój syn też śpiewa. Lubi, nie trzeba go namawiać. Gra sobie też na keyboardzie. Za dużo to nie ćwiczy raczej, ale daje radę. Ma taką łatwość w tym - w śpiewaniu i w graniu też. To napewno jest talent, fajnie było by go rozwinąć. Ale łatwo nie będzie. No ale w sumie kto powiedział ,że musi być łatwo. Byłem wczoraj w sklepie takim muzycznym, z instrumentami. Jest wszystko, tylko kasę wystarczy mieć. Najważniejsze jest,żeby mieć tą smykałkę taką. Tego się nie da kupić. Pewnie jest dużo ludzi którzy mogli by swoim dzieciakom pół tego sklepu kupić, albo i cały też, ale może akurat małolat tego talentu nie mieć. To ja w sumie mam więcej. Kasa nie jest najważniejsza, ale ważna ,nie ma co się czarować. Chciałbym żeby się udało tak iść do przodu w tym, w muzyce. Narazie gra sobie raz w tygodniu, godzinę. Trochę mało. W domu ciężko chyba zmusić małolatów do ćwiczenia na instrumentach. Muszę jakiś mniejszy keyboard jeszcze skołować. Taki do auta, na wakacje, na jakiś wypad w plener. To w sumie tak jest,że przychodzi taki moment,że podchodzi do tych klawiszy i zaczyna grać. Musze tak zrobić ,żeby zawsze były pod ręką. Śpiewać możemy zawsze. W sumie fajna zabawa też, śpiewać sobie jakieś piosenki  tak z jakimś zespołem który się jednocześnie słucha.   Ja sobie w pracy śpiewam. Trąbkę sobie jeszcze muszę zabrać do roboty hahahah Załatwię jednego typa. Żartuję, czasami mam w aucie trąbkę to sobie gram na przerwie, ale chciałbym tak zawsze mieć pod ręką instrument. Nie jeden , tylko wszystkie jakie mam. Fajnie mają ludzie którzy mają taką możliwość. Ale ja sobie mogę posłuchać muzyki, pośpiewać, to w sumie też mam oki. Mój syn też chyba w szkole sobie śpiewa, jakąś muzykę też ma zawsze w telefonie. Zajebiaszczo mnie to cieszy. Ludzie się śmieją , z tego że kiedyś pisałem o śpiewaniu w aucie- alleluja. Nie wiedzą w większości przypadków o które alleluja chodziło, ale to przedewszystkim chodziło o samo śpiewanie. Teraz też śpiewamy, tylko jeszcze małe klawisze muszę skołować. Już dawno je powinienem mieć w sumie. Niedopatrzenie. I bongosy- takie bębenki i  jeszcze ukulele, albo coś w tym stylu. Wczoraj widziałem. 100 pln-ów. Można zaszaleć hahah. Trzeba podążać w tym kierunku, to ma sens i nie muszę namawiać małolata do tego. Tylko nie zawsze, akurat ma ochotę, ale muszę być zawsze gotowy. Szkoda że tylko w weekendy mam kontakt z synem, w tygodniu jeden dzień, ale też tylko jedziemy na lekcję keyboardu, a później zaraz wraca do domu. Ale takie na siłe zmuszanie do zajmowania się czymś też nie jest dobre. Chodzi o stworzenie warunków, zainteresowanie czymś, ale tego bakcyla musi sam już połknąć , tak zaskoczyć. Tylko wtedy może być coś z tego. Nie wiem czy wystarczająco dużo robię w tym kierunku, mógłbym więcej. Inni ludzie nie robią nawet tyle, także nie będę się obwiniał, robię tyle ile mogę. Cały czas jakieś nowe pomysły są, także nie jest źle. Ukulele i bongosy hahah Niedługo będziemy mieli instrumenty dla całego małego składu takiego. Dwie trąbki, klarnet, klawisze , dwie gitary, ukulele i bongosy. I ja sie zastanawiam czy się nie za mało staram. Jasne- sprzęt nie jest wysokiej klasy, ale da się tak na początek zarazić tym bakcylem. Bo o to chodzi mi właśnie, a jak już trzeba będzie się później rozwijać to się będę później martwił. Narazie się cieszę z tego co jest. Słucham sobie teraz Happysad, w sumie razem z synem słuchamy. Fajnie grają. Zajebiaszcze mają życie pewnie ci goście. Oglądałem takie filmy, jak sobie jeżdżą autem i śpiewają po drodze. To ukulele to od nich podłapałem, też mają tak w podróży, podręczny taki instrument. No tak przypadkiem to nie wpadłem na to ukulele i Happysad. Słuchaj, chciałbym Ci jeszcze raz podziękować za to,że się dzięki Tobie ogarnąłem, bo trochę byłem zakręcony. I za Happysad też dziękuję, ukulele, no i tak ogólnie. Gdzie jesteś? Gdzieś jesteś, nie wiem gdzie, ale myślę o Tobie cały czas. Czasami trochę mnie wkurzają Twoje metody, ale w sumie częściej się dobrze bawię. Jak się nawet wkurzę to na chwilę tylko, nie gniewaj się za to że czasami się trochę odszczekiwałem na youtube. Staram się nad sobą panować, kiedyś miałem z tym dużo większy problem. Mój pies też ma problemy z panowaniem nad swoimi emocjami. To chyba spowodowane tym co wcześniej się działo. Ogólnie to i syn jest do mnie podobny i pies też ma różne takie zachowania, które można by określić ,że podobne. Nie ufa tak od razu obcym .Szczególnie w stosunku do kobiet jest taka zdystansowana. Do facetów jakoś tak więcej ma ufności. Pływać nie lubi, ale umie. Chyba każdy pies umie pływać, ale sama do wody raczej nie wchodzi. Ja też raczej nie jestem fanem kąpieli, ale mój syn już ma inaczej. Mógłby z wody wogóle nie wychodzić, jak gdzieś jesteśmy, na jakimś wyjeździe typu wakacje itp. Pies nie śpiewa, ale muzyka jej nie przeszkadza. Nie wiem w sumie jak to jest z psami, co one tam słyszą. Muszę poczytać coś na ten temat. Lubimy długie spacery- ja i pies, bo syn to już tak trochę mniej. Chyba nikt się tak nigdy nie cieszył na mój widok jak pies. Syn też się cieszył, ale psia radość to już naprawdę jest taka eksplozja. Dlatego na dłuższe wyjazdy jakieś zawsze zabieramy zwierzaka. Trochę bywa to kłopotliwe, ale ma dobre gabaryty. Zawsze sobie znajdzie jakieś miejsce w aucie. Z owczarkiem , albo jakimś innym dużym psem byłby kłopot. Nie wiem dlaczego nasz pies boi się spać w namiocie. Zawsze śpi w aucie. Chyba dlatego,że kiedyś przeżyliśmy taką solidną nawałnicę w namiocie na kempingu nad Bałtykiem. Już więcej do namiotu nie chciała wejść. Lubię takie wyjazdy z namiotem. W tamtym roku byliśmy na kempingu nad takim małym jeziorkiem, do morza pół godziny na rowerze. Super miejsce. Rybki można łowić, po lesie jeździć na rowerach. Rano ptaki tak śpiewały,że się spać nie dało. Muszę kiedyś spóbować odtworzyć na trąbce to co jakiś ptak zaśpiewa. Tak mi teraz do głowy wpadło. Może być to interesujące. Lubie sobie czasami pograć tak gdzieś w plenerze. Ogólnie lubię sobie być gdzies za miastem , moge iść tak przed siebie. Czasami robię kilkanaście kilometrów i więcej. Syn jeszcze na takie wyprawy ze mną nie chodzi, ciekawe czy kiedyś będzie miał na coś takiego ochotę. Pies na kilku takich długich spacerach był ze mną . Myślę o takich naprawdę długich. Dwa lata temu byliśmy nad morzem i cztery dni już tylko z psem byłem , bo syna mama przejęła. Super było, jest taka latarnia morska-Stilo. Kilkanaście kilometrów od Łeby. Na plaży jest pusto, nie ma wcale ludzi jak się odejdzie już tak z 5km od tego Stilo. Z reguły jak byliśmy na plaży i było dużo ludzi, pies średnio był zadowolony, ale wtedy to naprawdę była happy. Jeszcze tylko trąbki wtedy nie miałem, bo bym sobie pograł na plaży, ale jeszcze kiedyś pogram. Syn lubi te wyjazdy, tzn na razie nie usłyszałem jeszcze że nie fajnie było, pies też chyba lubi, bo jak się zaczynamy pakować to już czeka prz drzwiach. W tym roku będzie bardziej muzycznie, mam nadzieję że nas z kempingu nie wyproszą hahah. 

88888888 : :
cze 04 2014 PRZODOWNIK PRACY
Komentarze: 0

W każdej firmie jest chyba jakiś przodownik pracy. Tam gdzie pracowałem , zawsze jakiś był. W pierwszej robocie był taki gościu- ksywa Szybki. Szybki ciął na takiej pile- formatówce, dawał czadu. Też w tamtych czasach miałem takie zacięcie, zeby się wykazać. Później mi przeszło, starsi pracownicy tlumaczyli- roboty i tak nie przerobisz. Później była ciekawa postać- Sztachanowiec, też niezły aparat, ale on tylko tak się spieszył jak szef był na horyzoncie Jak szefa nie było to wyluzowany był. Teraz też pracuję obok przodownika pracy. Jak by stara ekipa z pomieszczenia w którym pracuję zobaczyła gościa to by się załamali. Jeden z tych starych koleżków , targnął się na swoje życie- skutecznie. Może on przewidział ,że się ten gościu pojawi. Czasami się zastanawiam czy to nie jest jakiś kosmita. Poglądy polityczne też ma ciekawe, jego idol to Władimir Putin. Dobrze ,ze byłem na znieczuleniu przez kilka miesięcy, bo jak o Rosji i Putinie nawijał to miałem czasami ochotę mu krzesłem prz....... Pussy Riot, zostały skazane na dość długi pobyt w jakimś łagrze, a on na to- bardzo dobrze, będą miały czas sobie przemyślec swoje zachowanie. Ale w sumie ,aż nic takiego nie zrobiły żeby je tak karać- jak to nie tańczyły, ociekające seksem. Rozwalił mnie tekst- ociekające seksem. Ciekawe czy do żony w domu mówi- załóż co na siebie, bo za bardzo seksem ociekasz hahah. Albo- tak tym seksem ociekasz, a później cię głowa boli. Też na widok szefa prawie się do podłogi kłania. Dzisiaj czytał  o postanowieniach, tak kątem oka dostrzegłem. Ciekawe jakie ma postanowienia? Pewnie- do końca bieżącego kwartału zwiększyć wydajność, zachowując jednocześnie wysokie standardy jakości, obsypywać szefa komplementami np. Imponuje mi pan panie Radku, świetnie pan wygląda w tych nowych sportowych butach panie Radku, a to nowe auto to ile wyciagnie panie Radku? Gościu cieszy się ,ze jest najlepszy, najszybszy, najdokładniej sprząta. Nawet podłoge chusteczkami wyciera, beton przed drzwiami myje wodą. Myśle ,że z kilkaset litrów wody to wylał ,żeby ten kawałek betonu ładnie wyglądał. Bo szef lubi jak jest ładnie- tłumaczył. Ale już ,żeby płatki kwiatów sypać jalk szef idzie, albo przynajmniej namalować kwiatki na betonie, to nie wpadł na to. A panu Radkowi było by miło jak by tak po kwiatach stąpał. Gościu wiecznie narzeka. Mało pracy- niedobrze, b edziemy krócej pracować, dużo pracy- co my z tym zrobimy, jak z tego wyjść, żeby tak dużo tej pracy nie było. Nie wiedziałem jak mu pomóc, chyba chciał jakieś postanowienie, takie zobowiązanie może - nie wiem w sumie co on chciał. Pewnie chciał,żeby jego troska została dostrzeżona. Na warunki pracy też narzeka dużo- hałas straszny. Słuchawki na uszach, takie ochronne i radio na cały regulator, żeby słyszeć przez te słuchawki. Nie wiem czy hałas radia m jest mniej szkodliwy niż jakiś inny, a tego innego to aż tak dużo nie ma. Taki szum, żaden hałas. Hałasu nie słyszał. Na stolarni jak odpalili wszyscy maszyny to sie własnych myśli nie słyszało.  Straszne zapylenie, popatrz- i pokazuje pyłki kurzu unoszące się w powietrzu. Trochę się kurzy, ale w porównaniu z tym jak kiedyś było, to można powiedzieć ,że warunki są laboratoryjne. Kiedyś cały zielony byłem po dwóch godzinach, a na stolarni to szlifierze po godzinie pracy mieli wszyscy taki sam kolor włosów. Nawet łysi byli blondynami. Zimą- strasznie zimno, farelek cały czas włączony, ale jak w swetrze siedzę to za ciepło jest. Dodatkowe oświetlenie, żeby było lepiej widać- to jego pomysł, chwalił mi się. Nie wiem ja tam widzę bez tego dodatkowego. A zapylenie chyba większe jak się więcej energii zużywa. Ogólnie to mnie zaczyna wk..... ta robota. Walą ze mną w ch.... Niedługo to mi dadzą gąbke, żebym nią szlifował. Sam bym sobie kupił dobrą tarcze do tej szlifierki, ale nie wiem gdzie. Byłem w kilku sklepach, ale nie znalazłem. Może skomplementować, nowe auto szefa, albo życzyć miłego weekendu kierownikowi. To może się dla mnie też znajdzie taki sprzęt jak dla przodownika. Jak wyszedł wcześniej do domu to sobie usiadłem na jego miejscu no i tak dwa razy wydajniejsza ta praca moja była wtedy. Trochę to jest bez sensu, jakieś jaja sobie robią i co niby mam się przestraszyć ,że jak nie będę takim wydajnym pracownikiem jak przodownik to mnie zwolnią. Barany ja się sam zwolnię bo już mam szczerze dosyć oglądania waszych fałszywych ryi. Poza tym nie lubię robic czegoś co nie ma sensu. Po jaki ch... mam tam 8 godzin siedzieć i prąd marnować, jakbym mógł to samo w 5 godzin zrobić, gdybym tylko miał tą jeb.... tarczę dobrą. Wy nie jesteście chorzy, wy jesteście poje........ Chciałbym robić coś co ma sens. Dzisiaj wpadłem na pomysł ,że mógłbym sobie na przykład zostać cieciem. Sprzątał bym śmieci. To by miało sens, bo jest dużo do sprzątania. Kwalifikacji chyba jakichś specjalnych nie trzeba. Ciekawe czy jest zapotrzebowanie na cieci. Jakiś czs temu czytałem ,że tak. Zostane sobie cieciem. Nie wiem w sumie, może to jakieś żart są ,bo to niemożliwe,żeby tacy porypani mogli być ludzie. A o przodowniku jeszcze chciałem napisać. Narzekał też na zarobki- niskie, no niskie, ogolnie w Polsce są niskie. Pytam się go- co byś zrobił jakbyś był właścicielem takiej firmy. No przedewszystkim dałby wszystkim podwyżkę- kilkadziesiąt procent hahahah To bardzo miłe, ale średnio rozsądne. To tak jakby miał po sklepach chodzić i szukac gdzie drożej będzie, kilkadziesiąt procent. To kosmita - na bank. Liczyłem sobie dni do cywila hahah Robię do urlopu i spadam z tego przybytku. Przodownik będzie się miał okazję wykazać, wszystkie detale będą dla niego. Jak pobije jakiś rekord to pójdzie do domu i powie- wiesz kochanie, pobiłem rekord w szlifowaniu detali, a żona odpowie- mój ty bohaterze z doliny muminków. Hahahah. Dużo się w tym zakładzie dziwnych rzeczy działo, ale teraz to już przybrało formę jakąś mocno nienormalną, dlatego trzeba sie ewakuować. Od jutra zaczynam się rozglądać za posadą ciecia. Ta robota będzie miała sens.

88888888 : :
cze 02 2014 ULA
Komentarze: 0

Pojechałem pograc sobie jak w każdy wtorek na trąbce, wchodze sobie do sali w której zawsze gramy, a tam stoi dziewczyna . Blondynka. Pomyślałem ,że to saksofonistka o której wcześniej opowiadał ktoś z orkiestry. Powiedziałem tylko dzień dobry, bo zaskoczyła mnie ta sytuacja, wiem powinienem się przedstawić, podać dłoń, ale nieczęsto wcześniej spotykałem długowłose blondynki na salach prób orkiestr w których grałem.  Okazało się że w futerale nie znajduje się saksofon,tylko trąbka. To już byłem wtedy w szoku. Przyszedł później koleżka, przedstawił się, ale mam wrażenie ,ze nie musiał, bo chyba dobrze się znają. Powiedział ,ze ma na imie Grzesiek , to ja dodałem ,że ja też i dowiedzieliśmy sie że blondynka ma na imię Ula. Trochę porozmawialiśmy , tak ogólnie o orkiestrze, zapytała co gramy, ilu trębaczy. Dowiedziałem się ,że gra rok czasu. I w sumie całkiem miło się nam rozmawiało i później grało.Gdzieś tam kątem ucha usłyszałem ,że jest fotografikiem i ma studio fotograficzne w miejscowości w której, graliśmy. Padło takie stwierdzenie- mieszkam tu od zawsze, też czasami używam takich słów. Zaraz po powrocie do domu, jeszcze nie , ale już następnego dnia, oddałem się poszukiwaniom, Uli w necie. Nie było trudno, bo nie miało być, wszystkie potrzebne informacje były podane na sali prób. Znalazłem profile na kilku portalach społecznościowych. Zdjęcia z fejsa mnie zaczarowały. Jedno taki profilem-tak jak na sali prób. Drugie takie z czarującymi oczami. W to z oczami to wpatrywałem się godzinami. Po użyciu pewnej używki i wypiciu kilku browarków to tak nad ranem wydawało mi się , że puściła do mnie oko hahahah. Można się zaczarować zdjęciem , tzn. ja tak mam. Na kolejnej próbie, Ula była jednak jakaś obrażona na mnie- to przez to ,że tak się zachowałem w ten pierwszy dzień chyba- myślałem. Patrzyła na mnie tak jakoś, w sumie to ja tak chyba patrzyłem na nią w ten pierwszy dzień. Jakiś czas wcześniej byłem u takich swoich znajomych i oni użyli kiedyś takiego zwrotu- dziewczyna z domem hahah, na drugiej próbie chyba któryś z koleżków zaczął nagle mówić ,że Ula ma własny dom, no i tak skojarzyłem te fakty, bo ci znajomi to już wcześniej się angażowali w różne takie akcje. Powiedziałem im,że pojawiła się taka osoba, ale że wcale na mnie uwagi nie zwraca, no i na następnej próbie już nie patrzyła na mnie krzywo. Hahah. Po kilku dniach zastanawiania się postanowiłem wysłać zaproszenie na fejsie, no i się zaczęło. Zwroty i słowa które już wcześniej słyszałem. Wiedziałem już praktycznie od początku, że to nie Ula  rozmawia ze mna na fejsie, tylko Ty, ale było to wszystko zorganizowane tak, że praktycznie nie mogę mieć pewności, bo może zadzwonić telefon i będę rozmawiał z Ulą, która będzie mówić o tym o czym Ty pisałaś i odwrotnie Ty możesz pisać o tym o czym Ula mówi. Ale spoko, niech tak będzie, nie wiem co się wydarzy, ale chętnie sie przekonam. Ula to taka moja bratnia dusza, no ale jak sie o kimś wie wszystko, to nietrudno bratnią duszę wymyślić. Bo nie wierzę ,że tak naprawdę Ula jest dokładnie taka. Gramy sobie na trąbkach, miło spędzam czas, trochę się tak oswajam z różnymi sytuacjami. Taka jakby tresura hahah Jestem układany, tresowany, jest wesoło. Na początku myślałem, że Ula jest ,zoną koleżki waltornisty, myślałem też ,że sama grała kiedyś na waltorni i w sumie chyba grała, bo jak zapytałem to mzaraz zmieniła temat, uciekła ze wzrokiem . Nie umie kłamać chyba, albo tak miało być, żeby wzrosło napięcie. Chyba udawała ,ze nie umie, żebym myślał, o tym ,że nie umie. To jest taka gra, żebym się stresował, ale ja już jestem spokojny. Myślę ,że to żona koleżki, który biega, ale wcześniej myślałem ,że to żona strazaka, strażnika hahah.  Spoko, gramy sobie i jest fajnie, na zdjęcie już patrzę tylko Twoje. Ciekawe co się jeszcze wydarzy. Dobrze ,że na tej trąbce zacząłem grać, dużo się dzieje, trochę przez rok byłem zakręcony, ale już doszedłem do siebie i zobaczymy co będzie dalej. Ula biega, ja tez zacząłem, jeździ na rolkach, też miałem w planach i już zaczęliśmy jeździć z małolatem. Ma ciekawą pracę, którą lubi. Też chciałbym mieć taką ,ąle to już się nie uda. Chociaż w sumie to ja nawet lubię swoją robotę , co może być śmieszne dla kogoś. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Jutro też gramy, może coś jeszcze kiedyś napiszę o naszym graniu.

88888888 : :
cze 02 2014 SIEĆ
Komentarze: 0

Zorientowałem się ,że wpadłem w sieć w kościele. Graliśmy na Święcie Pszczoły. Wcześniej nawet nie wiedziałem,że jest takie święto. Zdążyłem tylko wysiąść z auta, a już mi ktoś mówił ,żebym poszedł po marynarę swoją do kapelmistrza i jeszcze dodał -a jaka laska tam jest,organistka. No jeszcze nic nie podejrzewałem, ale już jak siedzieliśmy na chórze i dwie panie ustawiły się po dwóch stronach orkiestry- z jednej strony Basia, a z drugiej Kasia. Stary numer, widziałem już w liceum. Ale ja tego dnia, akurat wpatrywałem się w panią organistkę. Czad, taka gra nogami na organach w krótkiej spódniczce. Robiło wrażenie. Akurat po stronie organów stała Kasia. Ja tak ogólnie chyba na skutek sugestii kapelmistrza- dużo dobrego opowiadał , o pani dyrektor Basi- bardziej tak w tamtą stronę bym spoglądał, no ale te organy to mnie obezwładniły wtedy. Później wyszliśmy sobie z kościoła i trochę pochodziliśmy wśród straganów z miodem, i takimi tam różnymi, cały czas Basi szukałem w tłumie, ale jakoś uciekała przede mną. Za to Kasia była bardzo miła- ładnie graliście, brzmieliście. Kapelmistrz zapoznawał się tym czasie z panią organistką- wiadomo, układy, może się przydać taka znajomość. Trochę było zamieszania i nie zauważyłem kiedy odjechał autobus z częścią orkiestry i moją trąbką, którą tam zostawiłem. Trochę mi była potrzebna, bo na drugi dzień też coś mieliśmy grać, ale nie miałem numeru telefonu do nikogo znajdująceo się w tym autobusie, a kapelmistrz , owszem chciał mi dać numer do Basi, ale się rozmyślił w połowie numeru i zaproponował ,że sam zadzwoni. On ogólnie tych numerów nie chce nikomu dawać, zaborczy strasznie na te numery hahah. Mogłem jeszcze poczekać i pojechać później po trąbkę, ale syn był i tak mi nie pasowało trochę na całą niedzielę go zostawiać. Ciekawe kto by przygarnął moją trąbkę. Może kierowca? hahahah Nie sprawdziłem, ale myślę ,że te panie to tak bez przekonania grały. Ci wszyscy ludzie to muszą mnie za debila kompletnego mieć, tak się pozwalam wpuszczać w różne akcje, no ale tak się starają to nie chcę psuć zabawy. W banku też było ciekawie, Kasia zrobiona na bóstwo powiedziała do mnie swym aksamitnym głosem - do soboty. Co sie tam bedzie działo w tą sobotę myślałem sobie. Mieliśmy grać na imprezce ostatkowej. Kasia nawet miała jedno wolne przebranie- kufel piwa. W sumie to się mogłem przebrać, ale tez tak bez przekonania było to, rozgrywane. Tańce były, dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłem się w wężu za Kasią, ale później wpadłem między grupę pań w wieku emerytalnym i jeszcze kankana trzeba było tańczyć, a to już mnie przerosło. Były jeszcze zapowiedzi na samym początku przygody w orkiestrze,że nowy mundur dostanę i że miara będzie brana hahahah, ale na zapowiedziach się skończyło. Ogólnie bardzo miłe wszystkie panie, tylko trochę mnie martwi,że tak sobie o mnie myślą pewnie- ale baran, a ja nie twierdzę ,ze jakiś niewiadomo jaki bystry jestem , ale aż taki nie bystry to nie jestem. Muszę szczerze przyznać ,że osoba klarnecistki Beaty miała chyba decydujący wpływ na wybór tej właśnie orkiestry, no może nie na wybór,ale na bliższe zapoznanie się z orkiestrą na pewno. A jak już się zapoznałem to mi w sumie się spodobała- orkiestra, Beata też, ale narzeczony -nie wygląda na takiego który nie miałby nic przeciwko,żeby Beata trochę coś tam poudawała hahaha. Budzi grozę, tak spodełba na mnie patrzył na ostatnim koncercie. Ale przecież tylko kilka razy na zdjęcie sobie spojrzałem. No ale sorki. Hhahah. Jest jeszcze saksofonistka Magda, ma podobną do Twojej- aktualnej chyba- fryzurę. Chociaż w sumie to nie wiem , Ty tak często zmieniasz fryzury. Magda jest jedną z niewielu osób, która nie mówi do mnie Grzesiek. I już za to bardzo ją lubię. Jeszcze wiele imprez przed nami. Będzie się działo pewnie. Ogólnie jest wesoło. Wszyscy się śmieją ze mnie, ale ja też mam niezły ubaw. 

88888888 : :
cze 02 2014 ORKIESTRY DĘTE
Komentarze: 0

Kiedy po długiej przerwie w graniu na trąbce, kupiłem sobie w końcu instrument, zacząlem się rozglądać za jakąś orkiestrą. Teraz jest internet, kiedy wcześniej jeszcze grałem , nie było. Można sobie zobaczyć  składy różnych orkiestr, foty, z różnych imprez, z sal prób. Ogólnie to jest to wygodne, bez wychodzenia z domu można poznać tak trochę, te grupy ludzi. Są informacje  co graj ą , kiedy próby. Rozejrzałem się więc wśród wszystkich okolicznych orkiestr i tak jakoś szczególnie mnie zainteresowała jedna z nich. Nie wiem w sumie dlaczego, może za sprawą kilku kobiet w składzie. Zawsze męskie towarzystwo było, a tutaj klarnecistka, saksofonistka. To mogło zaważyć , ale samo trfienie na ten właśnie zespół to był przypadek. Szukałem orkiestry z miejscowości w której kiedyś grałem i tak trafiłem na tą akurat orkiestre. Poczytałem sobie, coś tam na stronie Ośrodka kultury przy którym działa ta orkiestra i w sumie to też samo miejsce mi się spodobało. Dworek taki nad stawem. Lubię ogólnie takie miejsca, za miastem . Jeżdżenie autem po mieście mnie męczy od jakiegoś czasu, a jak mogę sobie za miasto gdzieś wyskoczyć to wręcz przeciwnie. Dlatego wcale mi nie przeszkadzała odległość jaką miał bym pokonywać w drodze na próby. Tak to właśnie dokonałem wyboru, ale do wybrania się na pierwszą próbę minęło jeszcze dużo czasu. Zacząłem grać we wrześniu, po urlopie akurat wpadło mi parę setek ekstra kasy. Szef miał gest i kupiłem sobie w końcu pierwszą trąbkę, całkiem własną. Poczytałem w necie, gdzie gra ta orkiestra, jakie imprezy i tak sobie pomyślałem ,że dobrze było by dołączyć do nich jeszcze przed końcem roku, zawsze tak przed świętami jest taka wporzo atmosfera, ale jakoś nie czułem się jeszcze na siłach. Po nowym roku pomyślałem, żeby już na Wielkanoc to tak na bank zacząć tam grać. Były fotki z grania w kościele rok wcześniej, ale znowu jakoś ten czas tak mijał szybko i zanim wykonałem jakieś ruchy, już było po świętach. Cały czas grałem na trąbce, casami to nawet za dużo, kontrolowałem też w necie ,co tam w orkiestrze słychać. Poznałem już tak na fotach prawie wszystkich członków, kapelmistrz- wojskowy jakiś, taki zbieg okoliczności, jak kapelmistrz z podstawówki, a późnie się jeszcze okazało ,że też gra na puzonie i autem tej samej marki jeździ tylko nowszym modelem oczywiście. Ale zanim się o tym dowiedziałem, postanowiłem posłuchać na żywo co ta orkiestra gra. Pojechałem sobie do tego ośrodka, bez auta, tak na pieszo w sumie chyba tam doszedłem. Miałem jakieś słabsze dni wtedy, komunia syna, ogólna lipa jakaś, a jak mam taki nastrój to lubię sobie chodzić. I tak szedłem, może trochę czynmś jechałem, nie pamiętam , byłem już niedaleko, kiedy usłyszałem jak grają. wiczyli na dworze, chyba w marszu, rozpoczynanie i kończenie. Tzw. zrywanie, ale nie zdążyłem zobaczyć , bo zanim dooszedłem to już nie było ich na zewnątrz. Trochę się tam pokręciłem wokół tego ośrodka, czekając aż znowu zaczną grać , ale jakąś dłuższą mieli przerwę i jeszcze ochroniarz mnie obserwował. W sumie mogłem powiedzieć ,że orkiestry chcę [posłuchać i już, ale tak jeszcze nie byłem może całkiem pewny, że chcę tam grać. Ogólnie chciałem posłuchać jak grają , ale już tego dnia nie usłyszałem. Miejsce bardzo mi się spodobało- taka oaza, ciszy i spokoju. Naprawdę super. Postałem jeszcze trochę czekając, że może jednak zaczną grać, obaczyłem kilku młodych ludzi z puzonami. Biały bus pojechał do sklepu- orkiestrowe klimaty, pomyślałem sobie. Pewnie zaczynają chłopaki zajęcia w sekcjach. Nastepny mój wyjazd w tamto miejsce to już była imprezka z okazji Nocy Świętojańskiej. W sumie przypadkiem tam trafiłem w tym dniu. Przechodziłem akurat przez mijscowość w której na słupie ogłoszeniowym wisiało zaproszenie na tą imprezę. Data się zgadzała idealnie, byłem niedaleko, to już okazji, zeby posłuchać na żywo zmarnować nie mogłem. Imprezka była naprawde z rozmachem przygotowana. Dużo się działo. Na orkiesytre trzeba było czekać trochę , bo wcześniej inne mniejsze zespoły takie ludowe występowały. Byłem już , po sporej ilości wypitych piwek, kiedy pojawili się na scenie. Dali czadu, publika trochę drętwa, starałem się trochę rozruszać towarzystwo heheh, ale jakieś małolaty popatrzyli na mnie jak na świra, to już sobie odpuściłem. Kapelmistrz też próbował- proszę bardzo pan zrobi węża haha, ale nie było chętnych, ja byłem dobrze nastawiony w tym dniu, już miałem tego węża robić, ale w końcu nie zrobiłem. Jeszcze ze dwa piwka i by wąż był na bank hahahah Balony z życzeniami poleciały do nieba, później przemarsz nad staw i wyławianie wianków. Nie było chętnych zbyt wielu do kąpieli, pani dyrektor ośrodka, starała się jak mogła rozruszać towarzystwo. Widziałem już wcześniej panią dyrektor na focie z grania w kościele. Zaskoczony byłem organizacją tej imprezy, naprawdę z rozmachem. Wcześniej przechodziłem przez większą miejscowość , też coś tam się działo nad stawem, ale tylko jakiś didżej z browarem coś tam ściemniał, kikanaście par się bujało przed sceną., a Noc Świetojańska na której byłem to mimo,że miejscowośc dużo mniejsza- naprawdę czad. W orkiestrze, w pierwszym rzędzie znane już z fotografii- klarnecistka i saksofonistka. Zdziwiło mnie trochę ,że tam mało trębaczy było tego dnia. Fajnie grali i zaraz przy pierwszej okazji zapytałem kapelmistrza czy można dołączyć. I już na nastepnej próbie byłem. Poznałem panią dyrektor - Basię i reszte składu. I tak się zaczęła moja kolejna przygoda z orkiestrami dętymi. Orkiestrami , bo okazało się ,że to są dwie połączone orkiestry. Na początek zaraz imprezka w kościele. Pierwsze moje granie w kościele, wcześniej nie było okazji. Graliśmy na pożegnaniu proboszcza z parafii kapelmistrza chyba. Ogólnie kapelmistrz, gość mocno związany z kościołem chyba, ja wręcz przeciwnie, ale co tam każdy robi co mu się podoba. Nastepna imprezka- pod kościołem, ślub jednego z członków orkiestry. W drodze na to granie pogadałem z kapelmistrzem sobie i dowiedziałem się ,że był też w orkiestrze wojskowej. Trochę tak na mnie dziwnie patrzył. Takie miałem odczucie,że dziwi go że ja tam chcę grać w tej orkiestrze. Nawet chyba zapytał - dlaczego i sam odpowiedział, że chyba to muszę lubić , bo płacić nie płacą. No w sumie to wcześniej jak grałem , to płacili, ale jakieś duże to pieniądze nie były, a grać lubię, zawsze lubiłem. Z graniem to jakiegoś problemu nie miałem nigdy, zawsze dawałem radę, ale tutaj to trochę mnie dziwiło,że taki wychwalany byłem. Nieswojo się czułem, bo jakoś super to nie gram, taki przeciętny poziom amatorski, ale w sumie poprzedni kapelmistrz żołnierz puzonista, jeżdżący skodą też mnie zawsze wychwalał. Hahah. To może dlatego. Zastanawiam się ,a w sumie to jestem pewien ,że zanim się pojawiłem w tej orkiestrze to sieć już była na mnie zastawiona. Na początku się nie zorientowałem. Lubiłem sobie tam jeździć wcześniej i pograć trochę w aucie nad stawem. Muszę też kiedyś na ryby tam wyskoczyć. Kapelmistrz bardzo przypomina tamtego nieżyjącego już kapelmistrza. Zastanawiam się czy to zbieg okoliczności. Kiedyś jechaliśmy na jakieś granie i nawet skoda taka jaką jeździł pan Stasiu T. jechała. Pan Stasiu to był taki gość, który twierdził ,że trzeba mieć znajomości, układy, ogólnie trzeba tak robić ,żeby dobrze było. Żeby kasa się zgadzała, nowy kapelmistrz tez często mówi o pieniądzach. Zawsze na mnie patrzy wtedy, chyba wie ,że ja ich nie mam. hahah. Kiedyś coś tam o wędkarstwie zaczęliśmy rozmawiać, powiedziałem, że tak sportowo łowiłem kiedyś, coś tam o cenach sprzętu, to tak spojrzał na mnie jak na świra. Nie wiem o co mu chodziło, może śmieszne mu się wydało,że gadam o wędkach po kilkanaście tysięcy jeżdżąc polonezem. Pewnie tak. Ogólnie tam wyczuwam, że to moje auto jakieś emocje wzbudza. Co to za rożnica czy to kilkunastoletni polonez, czy kilkunastoletnie jakieś inne auto. Jak jest w dobrym stanie technicznym ,to mnie nie przeszkadza że jest polonezem. Temat pieniędzy się cały czas przewija- kasa, dom. Nie wiem czy chcą mnie dołować, czy to może jest normalne, tylko ja jestem jakiś nienormalny. Nie mówię o kasie, bo o nieobecnych się nie mówi hahahahah. No i jeszcze dżentelmenem jestem. Jeżdżę tam ,bo sobie chcę pograć, taka odskocznia. Pewnie że było by fajnie, jakby można było przy okazji coś tam sobie dorobić, ale to moje granie to jest taki poziom ,że nawet nie wypadało by jeszcze oczekiwać gratyfikacji. Może za dużo od siebie wymagam hahah. To chyba kwestia etyki. Jak ktoś skończył jakąś szkołe, to ma prawo oczekiwać ,że zapłacą. Ja sobie jestem amatorem,mam akurat teraz taki pomysł ,żeby sobie grać i gram. Nie interesuje mnie co sobie ktoś myśli o mnie. Malutkie te orkiestry teraz. Na próbie po kilka osób, kilkanaście to już dużo. Dwie połączone orkiestry- 20 , czasami nawet mniej. To pewnie kwestia tej kasy, wcześniej chyba coś tam mili płacone, za dojazdy może. Nie wiem dokładnie, ale z unijnej kasy był t projekt, później się skończył i zbiegło się to ze spadkiem frekwencji na próbach. Pewnie coś jest na rzeczy, bo wiadomo- jak nie wiadomo o co chodzi....... Takie czasy, kasa się musi zgadzać. Mnie sie nie zgadza, ale ja jakiś inny jestem. Taki mój pomysł, kiedy zaczynałem myśleć o trąbce znowu to było tak, z dzieckiem związane. Małolatów też mało w orkiestrach. Jeden chłopak na dwie orkiestry. Namawiam swojego syna , ale ciężko idzie. Musiałby repertuar mu podpasować. Może się uda, w sumie jest czas jeszcze, 10 lat to taki wiek ,że na dętym instrumencie się zaczyna dopiero. Jak by tak każdy swojego dzieciaka przyprowadził, wnuczka, jakiegoś innego młodego krewniaka, znajomego itd. to może udało by się jakoś to rozkręcić. Problem to instrumenty, ale najważniejsze są chęci. Najpierw muszą być dorośli zmotywowani. Tylko że w tych czasach, gdzie wszyscy o kasie myślą , to nie idzie w parze z takimi działaniami, bo z tego kasy nie będzie, a jeszcze trzeba wydać, czas poświęcić, a o czasie też mówią, że to pieniądz. Dlatego tak to wygląda, ale nie ma co narzekać , bo jeszcze istnieją te orkiestry i ja wierzę,że może sie coś zmienić na lepsze. Tylko muszą wszyscy chcieć. Rodzice małolatów, dyrektorzy szkół, domów kultury, nauczyciele, burmistrze, wójtowie, politycy wszystkich szczebli. Są ci ludzie wszyscy dookoła, jedni mogą bardziej pomóc inni może mniej, ale to chodzi o to ,żeby chcieli. Tylko właśnie nie wiem ,czy będą chcieli , jak nic z tego tak za bardzo - korzyści takich wymiernych- nie będzie.

88888888 : :